Rodzinny dramat rozpoczął się, gdy pani Helena przeszła na emeryturę i częściej niż zwykle bywała w domu. Mąż nie znosił jej obecności i w jego głowie zaczął rodzić się szatański plan. W końcu stało się, opętany przez ciemne moce mężczyzna zaczął wcielać makabryczne zamiary w życie.
Niedługo po tym, jak pani Helena wróciła do domu, sąsiedzi usłyszeli odgłosy, jakby ktoś uderzał głową o ścianę. A potem rozległo się dziwne kwilenie. Szybko wezwano policję, ale Marek G. długo nie chciał wpuścić do domu mundurowych. W końcu jednak otworzył drzwi. Wtedy policjanci zobaczyli leżącą na ziemi panią Helenę. Kobiety nie udało się uratować. Zginęła z rąk męża, uduszona nylonowym sznurkiem.
Sąsiedzi rodziny G. nie mogą uwierzyć w to, co się stało. - On był zawsze grzeczny, uśmiechnięty...
Dla wielu był przykładem świętości. Bywały dni, kiedy chodził do kościoła po trzy razy. I zawsze przyjmował komunię świętą - mówią. - Wychowali czwórkę dzieci, jeden z ich synów jest nawet w seminarium duchownym - dodają bliscy rodzinie G. ludzie. - Helena planowała pojechać do krewnych do Ameryki, tak się cieszyła. A tu już po kobiecie - głos więźnie w gardle dobrej znajomej zamordowanej kobiety.