Sieradz od dwóch dni żyje tylko tą dramatyczną historią. W sklepach, na ulicach, na ławkach w parku wszyscy dyskutują o jednym. Dlaczego mała śliczna Nikolka zginęła? Na to pytanie nie potrafią na razie odpowiedzieć nawet śledczy, bo dzieciobójczyni choć przyznała się do tego, że udusiła córkę szalikiem, a potem próbowała ukryć jej zwłoki w wersalce, to nie wyjawiła im motywów swojego postępowania.
Najbardziej prawdopodobną wersją jest ta, że dziewczynka zginęła, bo jej matka chciała w ten sposób zemścić się na swoim mężu.
Nikola to dziecko Wioletty i Roberta (21 l.) K. Po ślubie i narodzinach córeczki jej rodzice wynajęli mieszkanie w bloku tuż obok budynku, w którym mieszka matka Wioletty K. Początkowo wszystko układało się między nimi jak najlepiej.
- Ale z czasem ta matka zaczęła wtrącać się w ich życie - mówi nam jedna ze znajomych pary. - Próbowała ingerować w to, jak mają wychowywać Nikolę. Robert długo to znosił, ale w końcu rok temu się wyprowadził. Próbował zabrać Nikolę ze sobą, jednak Wiola i jej matka mu zakazały. Z czasem nie pozwalały mu nawet widywać się z córką. A była ona jego oczkiem w głowie. Bardzo ją kochał.
Wioletta K. wróciła do domu swojej matki. I zamknęła się w sobie. Dzieckiem częściej zajmowała się babcia niż matka.
- Wiola jakaś dziwna się zrobiła - tłumaczy jej koleżanka. - Przytyła, ostrzygła włosy na zero. A kiedyś to fajna dziewczyna była. Może na coś zachorowała? A może zabijając Nikolkę, chciała zemścić się na mężu?
Ojciec Nikoli, Robert K., po rozstaniu z żoną wyjechał z Sieradza za chlebem. Gdy dowiedział się o śmierci ukochanej córeczki, przeżył szok. Matka Wioletty K. trafiła do szpitala z zawałem serca. Leży na oddziale intensywnej terapii.