Ujawniamy wstrząsające szczegóły masakry na torach w Puszczykowie pod Poznaniem

2019-04-05 8:49

Mieli 40 sekund na ratunek. Mogli samochodem wyłamać rogatki. Mogli wyskoczyć z auta i uciec. Widzieli nadjeżdżająca śmierć, a jednak nie zrobili żadnej z tych rzeczy. Na filmie z monitoringu widać, jak kierowca sanitarki usiłuje zmieścić ją obok torów, ale pojazd jest zwyczajnie za szeroki. Sekundy później uderza weń rozpędzony pociąg.

Tak dramatycznego nagrania w sieci dawno nie było. Ilustruje masakrę na przejeździe kolejowym w Puszczykowie koło Poznania, do której doszło w minioną środę. Tuż przed godziną 16 ambulans z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego usiłował przejechać przez tory przy zamykających się zaporach. Wiózł ratownika i lekarza do szpitala w Puszczykowie. Mieli stamtąd zabrać ciężko chorego pacjenta i przewieź go do placówki w Poznaniu. Tyle że zapory na przejeździe opadły szybciej niż przypuszczał kierowca sanitarki.

- W rezultacie karetka została uwięziona na torach – mówi Michał Smętkowski z Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.

Wtedy kierowca podjął kolejną tragiczną w skutkach decyzję. Zaczął manewrować autem. Chciał je ustawić z boku, równolegle do torów, a stanął tak, że część auta znalazła się na torach przodem do nadjeżdżającego pociągu. Dosłownie kilka sekund później rozpędzony skład zamienił karetkę w kupę pogiętych blach. Lekarz i ratownik zginęli, kierowca w ciężkim stanie trafił do szpitala.

– Cała polska ratownicza płacze – mówi Robert Judek z Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Poznaniu. Ratownik Artur U. miał 42 lata, lekarz Piotr Ż. – 33 l. – Kilkanaście minut wcześniej po odprawie żegnaliśmy się z uśmiechem na twarzy, bo nikt nie przypuszczał, że dojdzie do takiej tragedii – dodaje Judek.

Sprawą zajmuje się już prokuratura. - Na poniedziałek zaplanowana jest sekcja zwłok ofiar wypadku – mówi prokurator Smętkowski.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają