Ukochany sprzedał mnie do burdelu

2009-01-05 6:00

Gdy tylko Sandra Hermacińska (19 l.) spojrzała w oczy Tomaszowi B. (20 l.), wiedziała, że to mężczyzna jej życia. Szarmancki, przystojny i uprzejmy... Skąd mogła wiedzieć, że to była tylko maska skrywająca obślizgłe oblicze potwora?

Ten drań podstępnie zawładnął jej sercem, a potem zniewolił umysł do tego stopnia, że dziewczyna nim się spostrzegła, została sprzedana do burdelu. Gdy chciała uciec, próbował ją zabić.

Sandra Hermacińska (19 l.) z Bydgoszczy wciąż ma przed oczami tych obleśnych mężczyzn dotykających jej młodego ciała. Na samo wspomnienie o tym, do czego była zmuszana w burdelu, do jej oczu napływają łzy. Ale bardziej boli co innego. To, że te wszystkie cierpienia zadał jej człowiek, którego kochała, z którym chciała dożyć starości...

- Nie wiem, dlaczego się w nim zakochałam. Teraz, gdy na to patrzę widzę, że od początku planował mnie wykorzystać - mówi Sandra. Potwór widząc jej zaślepienie, zaszantażował dziewczynę, że musi za pieniądze oddawać swoje ciało, bo inaczej od niej odejdzie. - Ja byłam z nim w ciąży. Myślałam, że gdy mu to powiem, to zmieni się nasze życie. Ale nie. Przez niego w październiku poroniłam - dodaje. To straszne wydarzenie zupełnie ją złamało. Do tego stopnia, że uległa mu zupełnie. Tomasz B. szybko wykorzystał depresję dziewczyny i zmusił ją do pracy w agencji towarzyskiej. Dopiero wtedy dowiedziała się, że Tomasz B. jest alfonsem, który sprzedał ją agencji jak zwykłą rzecz. I dostawał za to swoją dolę.

Pierwszego stycznia dziewczyna postanowiła zmienić swoje życie. Wtedy odważyła się powiedzieć Tomaszowi, że zamierza odejść. Potwór wpadł w furię.

Wyciągnął zza pazuchy ostry jak brzytwa nóż i wbił go z całej siły w lewą pierś Sandry. Celował w serce. Dzięki Bogu nie trafił. Dziewczyna osunęła się na ziemię. Przez chwilę patrzyła na migające od rozbłysków petard niebo, a zaraz potem straciła przytomność. Obudziła się w Szpitalu Wojskowym w Bydgoszczy.

Wczoraj na wniosek prokuratora sąd aresztował zwyrodnialca Tomasza B. na trzy miesiące. Prokurator postawił mu zarzut ciężkiego uszkodzenia ciała. Kodeks karny przewiduje za to do 12 lat więzienia.

- Ja się go boję. Wy go nie znacie. On będzie na mnie się mścił - mówi ranna dziewczyna. Dlatego jak tylko wyzdrowieje, zamierza wyjechać z Bydgoszczy. - Pójdę do normalnej pracy i będę się uczyć wieczorowo. Chcę zapomnieć o tym koszmarze - dodaje.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki