Gdy policjanci wpadli do jego mieszkania, bezczelny złodziej próbował się tłumaczyć, że przecież listów nie czyta, a skrzynkę chciał oddać na złom!
Przeczytaj też: Ukradł dżinsy, żeby mieć na narkotyki
Michał J. pocztową skrzynkę z listami ukradł w biały dzień, niedaleko centrum miasta. Przez nikogo nie niepokojony przez pół Grodziska targał łup do swojego mieszkania. Gdy kradzież wyszła na jaw, policjanci od razu wpadli na trop złodziejaszka. Zapukali do jego domu, a on siedział przy piecu i ku przerażeniu mundurowych rzucał listy w ogień, żeby ogrzać nimi mieszkanie.
- Ja nie chciałem źle. Myślałem, że ta skrzynka nie jest nikomu potrzebna - mętnie tłumaczy się teraz mężczyzna.
Za kradzież i zniszczenie korespondencji może trafić nawet na pięć lat za kratki.