Pani Grażyna Kurzyca (58 l.) z Giżycka jeszcze w czerwcu zapłaciła za kolonie jej 13-letniego wnuka Olka w Bułgarii. Chłopak miał wyjechać 4 sierpnia. - Olek był spakowany, miał zrobione kanapki na drogę, kilka godzin przed zbiórką zadzwonił telefon i poinformowano nas, że nie pojedzie, bo opłata była za późno wniesiona – opowiada pani Grażyna. Jej syn dodaje: - Moje wakacje to porażka! Miał być aquapark i statek piracki, a muszę zostać w Giżycku!
W podobnej sytuacji jest ponad setka dzieci! Ich rodzice zaufali ofercie, którą znaleźli w klubie garnizonowym 15 Brygady Zmechanizowanej. - Zaufaliśmy wojsku, bo bezpieczeństwo to podstawa – mówią. Tylko, że wojsko wycieczek nie organizowało. Zajęła się tym na własną rękę cywilna pracownica klubu – Agata N. Gdzie teraz jest?
- Jakiś chorąży z garnizonu powiedział, że jest na zwolnieniu lekarskim. Wydaje mi się, że zabrała kasę i się ulotniła. Mój syn miał jechać do Hiszpanii, podobnie jak 100 dzieci. Pomnożyć to przez 1500 to daje 150 tys. - wylicza ojciec jednego z dzieci.
Rzeczniczka 15 Brygady kpt. Anna Bielak Pestka zapewniła nas, że wojsko stara się wyjaśnić, co stało się z pieniędzmi. - Należy dodać, że 15 Giżycka Brygada Zmechanizowana jest także stroną poszkodowaną, nie tylko ze względu na możliwość utraty dobrego wizerunku, ale przede wszystkim z powodu poszkodowanych żołnierzy Brygady i ich dzieci, które miały wziąć udział w tej formie wypoczynku – słyszymy. Podkreśliła też, że ani Brygada, ani jej klub nie byli organizatorem wycieczek.
Sprawą zajmuje się żandarmeria wojskowa i policja.
- Jest ponad 100 osób poszkodowanych. Prowadzimy działania mające na celu wyjaśnienie okoliczności, są przesłuchiwani świadkowie. Na tym etapie nikomu nie przedstawiono zarzutów – mówi młodszy aspirant Daniel Romańczyk z Policji w Giżycku.