Ola od urodzenia cierpi na rdzeniowy zanik mięśni. Jedyna szansa, aby mogła normalnie funkcjonować, to specjalny elektryczny wózek. Bo dziewczyna ma sprawne tylko dwa palce jednej ręki i potrzebuje bardzo czułego sterowanego wózka. Miała taki od dzieciństwa, pojechała na nim do Pierwszej Komunii.
Kiedy rok temu zaczęła z niego wyrastać, jej mama Marzena Witkowska (40 l.) wystąpiła do NFZ o pieniądze. Fundusz oczywiście zgodził się zapłacić 7,5 tys. zł. Ale nie działa to tak, że NFZ kupuje. Zajmują się tym prywatne firmy. I tak pani Marzena trafiła do Damiana P. z warszawskiej firmy Ortcare. Załatwił wszystkie dokumenty, wziął z NFZ pieniądze i... ślad po nim zaginął.
- Niewątpliwie doszło do wyłudzenia pieniędzy na zakup wózka dla Oli - mówi nam Andrzej Troszyński, rzecznik prasowy NFZ w Warszawie.
Tylko co z tego? Przepisy są tak napisane, że NFZ formalnie sfinansował już wózek dla Oli - bo pieniądze zostały przelane. I co z tego, że ktoś je ukradł? Nie ma możliwości, aby NFZ zwyczajnie wyłożył kolejne 7,5 tys. zł na wózek dla Oli. Niepełnosprawna dziewczynka musi więc czekać, aż policja złapie złodzieja.
Zobacz także: Mazowsze: Staranowała auto policjantów