Malutki Jaś był wcześniakiem. Urodził się w 27. tygodniu ciąży i był ciężko chory: miał m.in. zespół Arnolda-Chiariego, duże problemy z oddychaniem, a także nie mógł być karmiony w tradycyjny sposób. Pomimo nieustępliwej walki mamy o życie Jasia, zbiórki pieniędzy na leczenie, chłopczyk zmarł pod koniec stycznia tuż po pierwszych urodzinach. Mama Jasia codziennie odwiedzała jego grób, gdy nagle ktoś do tragedii dołożył kolejny cios.
- Z grobu zniknęły wszystkie maskotki: misie, świeżaki, aniołki. Część z nich to były ulubione zabawki syna, część przyniosła rodzina i przyjaciele na pogrzeb - powiedziała pani Agnieszka, mama Jasia, w rozmowie z portal „tcz.pl”. - Niestety, nie pierwszy raz mam do czynienia z taką sytuacją. Ręce mi opadają, nie mogę pojąć – relacjonowała załamana mama.
W rozmowie z portalem funkcjonariusz miejscowej policji i jej rzecznik prasowy, asp. sztab. Dawid Krajewski stwierdził, że ciężko będzie złapać hienę cmentarną polującą na dziecięce groby, ale szanse zawsze są. Policja rozpocznie działania operacyjne.