Umarł a pies zjadł mu twarz

2009-08-06 4:00

Blady strach padł na mieszkańców Jabłoni, małej wioski pod Parczewem (woj. lubelskie). I trudno im się dziwić! Ich sąsiad Henryk Sweklej (74 l.) został pożarty przez własnego psa! Pies ludojad, który już raz zasmakował w ludzkiej krwi i mięsie, uciekł. Przerażeni ludzie słyszą tylko po nocach jego wycie i modlą się, aby znalazł się bohater, który ocali ich przed krwiożerczą bestią.

Pan Henryk całe życie wiódł samotnie. Nie narzekał jednak na swój los, tym bardziej że od kilku lat każdą wolną chwilę spędzał ze swym ukochanym psem, którego dostał od znajomego. Nie przypuszczał, do czego zdolny jest jego pupil.

Gdy starszy, schorowany mężczyzna umarł w domu na serce, przez kilka dni nad jego ciałem pastwił się pies. Niewdzięczna bestia urządziła sobie ucztę z martwego ciała swojego pana.

Sąsiedzi nawet nie podejrzewali, jaki horror rozgrywa się w małym drewnianym domku. Tylko w oknie domu coraz częściej pojawiał się pies pana Henryka i patrzył się dziwnie na chodzących ludzi.

Kiedy mężczyzna długo nie wychodził, jego krewny Andrzej Chomiczuk (46 l.) postanowił sprawdzić, co się z nim dzieje. Gdy wszedł do domu swego wuja, powtorny widok dosłownie go sparaliżował. - Zjadł mu pół głowy - wzdryga się z obrzydzenia. Bestia wyżarła zmarłemu policzki, uszy, nos i usta. To był makabryczny widok.

Kiedy mężczyzna pochylał się nad zmasakrowanymi zwłokami, oblizujący krew z pyska potwór wymknął się z domu i przepadł bez śladu. - Musimy go znaleźć. Inaczej strach będzie kłaść się spać - mówią cicho ludzie z Jabłoni. I sołtys, i wójt Jabłoni obiecują, że szybko złapią okrutnego czworonoga. Bo choć wioska istnieje od kilkuset lat, nikt nie słyszał o tak makabrycznym zdarzeniu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki