Ewa była jedynym dzieckiem pani Danuty. Urodziła się z porażeniem mózgowym. Była żyjącą roślinką - nie mówiła, nie chodziła, nie była w stanie samodzielnie egzystować. Wymagała całodobowej opieki. Jej ojciec po narodzinach dziecka wyprowadził się z domu. Wychowywanie córki spadło na barki pani Danuty.
- Pracowałam wtedy na Uniwersytecie Łódzkim, w księgowości - opowiada kobieta. - Ewunią opiekowała się moja mama. Ale po jej śmierci, w 1990 roku, po przepracowaniu 24 lat musiałam przejść na wcześniejszą emeryturę, by zająć się dzieckiem.
Patrz też: Rząd chce nas złupić! Będą wyższe składki na ZUS
ZUS wyliczył jej świadczenie i zaczął wypłacać emeryturę. Po jakimś czasie jednak, w wyniku zmiany przepisów umożliwiających przechodzenie na wcześniejszą emeryturę rodziców dzieci specjalnej troski jej wysokość obniżono o około 40 procent.
- Przeprowadzono tzw. rewaloryzację polegającą na przeliczeniu dotychczas przyznanych świadczeń według nowych zasad - tłumaczy Monika Kiełczyńska (30 l.) z łódzkiego ZUS.
- Wtedy jeszcze się tym nie przejmowałam, bo Ewcia dostawała rentę i zasiłek, więc jakoś sobie radziłyśmy - mówi pani Danuta.
W maju jej córka zmarła. Od tej pory kobieta nie ma za co żyć. - Dostaję na rękę 760 złotych, a samych opłat za mieszkanie, prąd, leki mam 850 złotych - tłumaczy zrozpaczona kobieta i pokazuje nam pustą lodówkę. - Na jedzenie nie wystarcza mi pieniędzy. Tak nasze państwo traktuje matki, które samotnie wychowują niepełnosprawne dzieci!
Postanowiła, że na stare lata pójdzie jeszcze do pracy. - Jestem sumienna, pracowita. Może ktoś mnie przyjmie, żebym miała za co żyć - mówi.
Przeczytaj koniecznie: Pruszcz: Emeryt umarł z głodu. ZUS nie wypłacił mu pieniędzy (FOTO!)