Uniknie kary za atak na Wawel

2013-08-05 18:35

Grzegorz Ś. (48 l.) jest szaleńcem! To oznacza, że mężczyzna, który kilka miesięcy temu wtargnął samochodem na Wawel i straszył turystów siekierą, uniknie procesu. Krakowska prokuratura skierowała właśnie do sądu wniosek o umorzenie sprawy. Zrobiła to po otrzymaniu opinii biegłych, którzy uznali Grzegorza Ś. za niepoczytalnego.

Grzegorz Ś. (48 l.) jest szaleńcem!
To oznacza, że mężczyzna, który kilka miesięcy temu wtargnął samochodem na Wawel i straszył turystów siekierą, uniknie procesu. Krakowska prokuratura skierowała właśnie do sądu wniosek o umorzenie sprawy.
Zrobiła to po otrzymaniu opinii biegłych, którzy uznali Grzegorza Ś. za niepoczytalnego.Po ataku na Wawel Grzegorz Ś. tłumaczył, że jest krewnym króla Jana III Sobieskiego, dlatego wjechał samochodem na dziedziniec zamku. Jak twierdził z tytułu swojej błękitnej krwi tam należy mu się mieszkanie. Nie przekonało to biegłych psychiatrów ani sądu. Zostanie teraz skierowany na przymusowe leczenie na oddziale zamkniętym. Zanim Grzegorz Ś. Uwierzył w swoją królewskość i wtargnął na Wawel, był szanowanym biznesmenem. Zatrudniał kilkadziesiąt osób, jednak stracił majątek, gdy jego cegielnia spłonęła.
Potem nie stanął już na nogach, bo firma ubezpieczeniowa nie wypłaciła mu odszkodowania.

Grzegorz Ś. (48 l.) jest szaleńcem!

To oznacza, że mężczyzna, który kilka miesięcy temu wtargnął samochodem na Wawel i straszył turystów siekierą, uniknie procesu. Krakowska prokuratura skierowała właśnie do sądu wniosek o umorzenie sprawy.

Zrobiła to po otrzymaniu opinii biegłych, którzy uznali Grzegorza Ś. za niepoczytalnego.Po ataku na Wawel Grzegorz Ś. tłumaczył, że jest krewnym króla Jana III Sobieskiego, dlatego wjechał samochodem na dziedziniec zamku. Jak twierdził z tytułu swojej błękitnej krwi tam należy mu się mieszkanie. Nie przekonało to biegłych psychiatrów ani sądu. Zostanie teraz skierowany na przymusowe leczenie na oddziale zamkniętym. Zanim Grzegorz Ś. Uwierzył w swoją królewskość i wtargnął na Wawel, był szanowanym biznesmenem. Zatrudniał kilkadziesiąt osób, jednak stracił majątek, gdy jego cegielnia spłonęła.

Potem nie stanął już na nogach, bo firma ubezpieczeniowa nie wypłaciła mu odszkodowania.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki