Aż trudno w to uwierzyć, ale ten sam Andrzej Lepper, który jeszcze niedawno był jedną z najważniejszych osób w państwie, dziś musi prowadzić kampanię prezydencką wśród warzywnych straganów. I choć w poprzednich wyborach prezydenckich zdobył aż 15 proc. głosów, teraz jego sondaże nie przekraczają 3 proc., czyli mieszczą się w granicach błędu statystycznego.
W mediach po dawnym liderze Samoobrony nie ma już śladu. Rzadko się w nich pojawia, a jeśli już, to tylko w kontekście kolejnych procesów. Nawet piękne modelki nie pokazują się już na kongresach Samoobrony. Teraz w publicznych wystąpieniach towarzyszy mu już co najwyżej partyjna koleżanka Wanda Łyżwińska (57 l.), jedna z nielicznych współpracownic, która została przy swoim szefie.
Także dawną służbową limuzynę musiał zamienić na kilkuletniego forda focusa. Od czasu przegranej w ostatnich wyborach parlamentarnych Lepper ma także kłopoty finansowe, utrzymuje się jedynie z własnego gospodarstwa. Jak sam mówi, zmusiło go to do prowadzenia oszczędnej kampanii. Wyda na nią co najwyżej 200 tys zł. - Ta kampania jest skromna, ale to nie znaczy, że gorsza. Pieniądze mamy mniejsze, ale w dobie Internetu nie są one w kampanii najważniejsze. Prowadzę własną stronę, jeżdżę po Polsce, spotykam się z ludźmi. Robimy, co możemy - mówi "Super Expressowi" szef Samoobrony. I dodaje: - Wynik może być tylko jeden: Andrzej Lepper zostanie prezydentem! Hm...