Pech prześladuje Bartosza Arłukowicza (37 l.), byłego już polityka Socjaldemokracji Polskiej. Ratując synka przed upadkiem na lodowisku, sam nie utrzymał równowagi i z impetem gruchnął na taflę. Diagnoza lekarzy była okrutna: ręka złamała się, i to aż w trzech miejscach.
- Na szczęście nie musieli mnie operować - cieszy się Arłukowicz. Operacja zaś na pewno przydałaby się jego byłej już partii. Marka Borowskiego (62 l.) opuszczają kolejni działacze, a SdPl z nadziei lewicy staje się kanapowym ugrupowaniem.
Szczecin. Jedno z miejskich lodowisk. Arłukowicz uczy sześcioletniego synka Maksa jeździć na łyżwach. Nieszczęście wisi w powietrzu! Pierwszy kroczek, potem niepewny ślizg... mały Maks chwieje się na nogach. Lada chwila upadnie! Dzielny tato rzuca się na ratunek. Łapie syna, a sam z impetem ląduje na tafli. Trach!!! Niemal na całym lodowisku słychać głośny odgłos pękającej ręki. - Chcieli mi ją operować, ale skończyło się na gipsie. Szczęście w nieszczęściu - opowiada nam młody poseł lewicy.
Kilka dni temu Arłukowicz odszedł z SdPl i rozstał się z Markiem Borowskim. - Zależy mi na jedności lewicy. Nie chciałem już być w partii, która tego nie rozumie - tłumaczy swoje odejście. Dodaje jednocześnie, że do SLD nie wstąpił. - Na lewicy trzeba budować szeroką formułę - dodaje. Na pytanie, czy upadek na lodowisku może być karą za opuszczenie Borowskiego, młody polityk śmieje się. - Nie, nie! Takiego wpływu na nasze losy lider SdPl nie ma ani go o takie intencje nie podejrzewam - dodaje.
Faktem jest jednak, że Marek Borowski ma problemy. Z polityka, który jeszcze niedawno chciał uzdrawiać lewicę i rozdawał karty, stał się liderem kanapowej formacji. Niemal każdego dnia z SdPl odchodzą kolejni zawiedzeni działacze. Jak tak dalej pójdzie, Borowski zostanie sam. Do SLD też go nie przygarną, gdyż szef Sojuszu Grzegorz Napieralski (34 l.) od dawna powtarza: ludzie, którzy zohydzali SLD, kariery w tej partii nie zrobią.