Robercik ze wsi Tartaki koło Ornety (woj. warmińsko-mazurskie) jest za mały, aby zrozumieć, co takiego się z nim stało. Chłopczyk pamięta tylko, jak przybiegł do swoich rodziców. Malec nie rozumiał, czemu mama i tata tak dziwnie się zachowują. Dlaczego w nos gryzł go kwaśny smród, jaki oboje wydzielali. Dziecko pamięta tylko butelki z kolorowym napojem, jakie stały na stole. 4-latek - przekonany, że to słodki soczek - porwał za jedną z nich i zaczął łapczywie pić.
Biedne maleństwo nie wiedziało, że to nie sok, ale mocne wino, którym upijali się jego rodzice. Andrzej i Elżbieta zamiast zareagować jak normalni rodzice i wyrwać dziecku butelkę z alkoholem, tylko śmiali się.
No i nie zajęli się maleństwem, któremu mocny trunek od razu uderzył do głowy. Biedny Robercik, obijając się o ściany i meble, zaczął kierować się do wyjścia. Na dworze padł na ziemię. Starał się podnieść, ale alkohol całkiem zwalił go z nóg.
Przerażającą scenę zobaczył jeden z sąsiadów, który natychmiast wezwał pogotowie. Razem z karetką pojawili się policjanci, którzy zgarnęli pijanych rodziców. A ich nieszczęsne dziecko trafiło do szpitala. Biedactwo miało 0,58 promila alkoholu we krwi, ilość dla małego dziecka niezwykle niebezpieczna. Lekarze dwa dni badali chłopczyka, sprawdzając, czy wino nie uszkodziło jego organizmu. Na szczęście chłopcu nic się nie stało.
Przerażony maluch czekał w szpitalu na swoich rodziców. Nie doczekał się. - Czy panowie przyjechali mnie zabrać do domu? - pyta smutno naszego reportera.
A w tym czasie jego rodzice składali wyjaśnienia na komendzie. Po wszystkim pojechali do domu i nawet nie zainteresowali się losem swojego syna. 4-latek trafił wczoraj pod opiekę rodziny zastępczej, a jego rodzicami zajmie się sąd. Grozi im pięć lat za kratkami.