Upolował własnego syna

2008-10-14 5:45

To niewyobrażalna tragedia! Straszna pomyłka, której niestety nie da się naprawić! Zdzisław B. (61 l.), doświadczony myśliwy z Krotoszyna (woj. wielkopolskie), na polowaniu zastrzelił własnego syna Pawła (36 l.), bo był przekonany, że celuje... do dzika.

Nie dość, że było ciemno, to jeszcze nieprzenikniona, gęsta mgła spowiła całą okolicę. Mimo to ojciec z synem, dwóch zapalonych myśliwych, postanowili, że nie zmarnują ciepłego październikowego wieczoru. Uzbrojeni w myśliwską broń ruszyli do lasu w okolicy Chachalni, gdzie mieszkał Paweł, syn Zdzisława. Znali te lasy jak własną kieszeń.

Tego wieczoru szykowali się na dziki. Polowania to było całe ich życie, w lesie czuli się jak w domu. Ale tym razem coś ich zawiodło. Niektórzy mówią, że zgubiła ich rutyna...

Nie było jeszcze północy, gdy panowie postanowili się rozdzielić. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia. W kwestii polowań ojciec z synem dogadywali się bez słów. Zdzisław B. widział jeszcze, jak jego syn znika w gęstej mgle.

Potem zapanowała długa cisza. Dlatego, kiedy tylko Zdzisław B. usłyszał dziwne odgłosy w polu kukurydzy, chwycił za strzelbę. Wymierzył ją w źródło hałasu i długo się nie zastanawiając... strzelił. I wtedy to, co usłyszał, przeraziło go do szpiku kości. Nieludzki wrzask wydobył się z ust jego ukochanego syna. Okrutny los sprawił, że Zdzisław B. upolował własne dziecko.

- Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci. Mąż jest zdruzgotany, nie wiem, jak się pozbieramy po tej tragedii - mówi przez łzy żona Zdzisława i matka Pawła.

Jej mąż myśliwym był od wielu lat. W Kole Łowieckim w Krotoszynie, w którym był najważniejszą osobą zaraz po prezesie, szanowali go wszyscy. Udzielał wywiadów i przekonywał, jak wspaniałą pasją jest łowiectwo.

Nie dziwiło nikogo, że swoją pasją zaraził syna.

Wpoił mu miłość do lasu i polowań, nauczył trzymać broń, zaczaić się na zwierzynę. - Oni kochali to z całych sił - mówią najbliżsi rodziny. Paweł tak kochał łowiectwo, że postanowił z tej pasji utrzymać swoją rodzinę. Organizował polowania, zapraszał zagranicznych turystów. Niedawno urodził mu się drugi synek. Był szczęśliwy. Miał ukochaną pracę i szczęśliwą rodzinę. - A przy tym był fajnym facetem - opowiadają jego współpracownicy.

- To mój mąż uczył innych, jak zachowywać się bezpiecznie na polowaniach, uczył, że do tej pasji nie można podchodzić nierozważnie - mówi zdruzgotana matka Pawła.

Prokuratura w Krotoszynie prowadzi już śledztwo w tej sprawie. Na razie Zdzisław B. nie usłyszał żadnego zarzutu. Być może odpowie za nieumyślne spowodowanie śmierci.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają