Nie dość, że było ciemno, to jeszcze nieprzenikniona, gęsta mgła spowiła całą okolicę. Mimo to ojciec z synem, dwóch zapalonych myśliwych, postanowili, że nie zmarnują ciepłego październikowego wieczoru. Uzbrojeni w myśliwską broń ruszyli do lasu w okolicy Chachalni, gdzie mieszkał Paweł, syn Zdzisława. Znali te lasy jak własną kieszeń.
Tego wieczoru szykowali się na dziki. Polowania to było całe ich życie, w lesie czuli się jak w domu. Ale tym razem coś ich zawiodło. Niektórzy mówią, że zgubiła ich rutyna...
Nie było jeszcze północy, gdy panowie postanowili się rozdzielić. Wymienili porozumiewawcze spojrzenia. W kwestii polowań ojciec z synem dogadywali się bez słów. Zdzisław B. widział jeszcze, jak jego syn znika w gęstej mgle.
Potem zapanowała długa cisza. Dlatego, kiedy tylko Zdzisław B. usłyszał dziwne odgłosy w polu kukurydzy, chwycił za strzelbę. Wymierzył ją w źródło hałasu i długo się nie zastanawiając... strzelił. I wtedy to, co usłyszał, przeraziło go do szpiku kości. Nieludzki wrzask wydobył się z ust jego ukochanego syna. Okrutny los sprawił, że Zdzisław B. upolował własne dziecko.
- Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci. Mąż jest zdruzgotany, nie wiem, jak się pozbieramy po tej tragedii - mówi przez łzy żona Zdzisława i matka Pawła.
Jej mąż myśliwym był od wielu lat. W Kole Łowieckim w Krotoszynie, w którym był najważniejszą osobą zaraz po prezesie, szanowali go wszyscy. Udzielał wywiadów i przekonywał, jak wspaniałą pasją jest łowiectwo.
Nie dziwiło nikogo, że swoją pasją zaraził syna.
Wpoił mu miłość do lasu i polowań, nauczył trzymać broń, zaczaić się na zwierzynę. - Oni kochali to z całych sił - mówią najbliżsi rodziny. Paweł tak kochał łowiectwo, że postanowił z tej pasji utrzymać swoją rodzinę. Organizował polowania, zapraszał zagranicznych turystów. Niedawno urodził mu się drugi synek. Był szczęśliwy. Miał ukochaną pracę i szczęśliwą rodzinę. - A przy tym był fajnym facetem - opowiadają jego współpracownicy.
- To mój mąż uczył innych, jak zachowywać się bezpiecznie na polowaniach, uczył, że do tej pasji nie można podchodzić nierozważnie - mówi zdruzgotana matka Pawła.
Prokuratura w Krotoszynie prowadzi już śledztwo w tej sprawie. Na razie Zdzisław B. nie usłyszał żadnego zarzutu. Być może odpowie za nieumyślne spowodowanie śmierci.