Uratowałam życie mojemu braciszkowi

2008-11-22 3:00

Justynka (5 l.) przezwyciężyła strach i oddała śmiertelnie choremu bratu swój szpik kostny.

To najpiękniejszy prezent, który Justynka Dziemian (5 l.) mogła podarować swojemu bratu Mateuszkowi (3 l.). Chłopiec cierpiał na ostrą białaczkę i wiadomo było, że bez przeszczepu szpiku kostnego szybko umrze. Jakby tragedii, które dosięgły rodzinę Dziemianów ze wsi Kuścińce (woj. podlaskie), było mało, okazało się, że żaden z rodziców nie może zostać dawcą szpiku dla ciężko chorego synka. Tylko szpik pobrany od Justynki mógł ocalić życie Mateuszkowi. I choć dziewczynka panicznie bała się lekarzy, a każde wbicie igły w delikatne ciałko okupione było jej łzami - dzielna siostra przezwyciężyła strach i podarowała braciszkowi drugie życie.

Rodzinny dramat zaczął się, gdy Mateuszek skończył roczek. - Bardzo często łapał infekcje - opowiada pani Agnieszka (28 l.), mama chłopca. - Robiliśmy różne badania i testy, ale nic nie wykazywały - wspomina kobieta. Rodzice z ciężko chorym synkiem tułali się od lekarza do lekarza, aż w końcu trafili do białostockiego szpitala. Tam specjaliści z oddziału onkologii postawili najtragiczniejszą z możliwych diagnoz.

To było jak wyrok śmierci

- Usłyszeliśmy, że to ostra białaczka szpikowa - mówi pan Leon (42 l.), tata Mateuszka. - Byliśmy załamani - dodaje mężczyzna. - A potem lekarz oświadczył nam, że Mateuszka czeka wiele lat skomplikowanego leczenia i... że nie ma pewności, czy uda się uratować mu życie - wtrąca pani Agnieszka. Na samą myśl o tamtej chwili oczy kobiety wypełniają się łzami.

Szybko okazało się, że tylko przeszczep szpiku kostnego może ocalić chłopca. Zaczęły się gorączkowe poszukiwania dawców. W pierwszej kolejności przebadani zostali rodzice. Niestety, ani pani Agnieszka, ani pan Leon nie mogli oddać szpiku swojemu, zaledwie dwuletniemu wówczas, synkowi. Najgorsze było to, iż stan Mateuszka był tak poważny, że na szpik z banku dawców chłopiec mógłby się nie doczekać... Pozostała tylko jedna możliwość - lekarze musieli sprawdzić, czy Justynka, starsza siostrzyczka Mateusza, będzie mogła zostać dawcą szpiku dla braciszka.

Drugie życie od siostry

Wynik badań przywrócił Dziemianom nadzieję. Justynka może oddać swój szpik Mateuszowi - oświadczyli medycy. Niestety, wraz z przypływem euforii pojawiły się pierwsze wątpliwości. - Córka bardzo się bała - opowiada nam pani Agnieszka. - Wpadała w histerię na widok tych wszystkich igieł, strzykawek i urządzeń - wspomina matka. Zrozpaczeni rodzice poprosili o pomoc psychologów. Chcieli, żeby z ich pomocą Justynka przezwyciężyła swój strach i zrozumiała, że jej ból i cierpienie pomogą uratować bratu życie. I udało się! Przeszczep wykonano we Wrocławiu. Bohaterska Justyna dzielnie zniosła zabieg pobierania szpiku, a operacja przeszczepienia go jej bratu przebiegła zgodnie z planem. - Justysia była wspaniała, nawet nie płakała - mówią rodzice, tuląc swoją dzielną córkę. - Mamy nadzieję, że dzięki temu Mateuszek będzie mógł żyć normalnie - dodają.

Bo choć pierwsza część walki o życie ich synka zakończyła się sukcesem, to teraz rodzinę czeka 7 lat batalii o to, by chłopiec wrócił do pełni zdrowia.

- Bardzo często jeździmy z Mateuszkiem na kontrole do Białegostoku i do Wrocławia - mówi Leon Dziemian. - To dla nas spory wydatek, bo na przeżycie mamy niewiele ponad 800 złotych miesięcznie - wyznaje zawstydzony ojciec.

Na rzecz leczenia Mateuszka pieniądze zbiera też Stowarzyszenie "Kładka" z Sokółki. Nr konta 29 1060 0076 0000 3300 0053 0918 z dopiskiem "Leczenie Mateusza"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki