Gdy kotce zatrzymało się serce i tylko minuty dzieliły ją od śmierci, bohaterski strażak zrobił kotu sztuczne oddychanie! Po 30 minutach dramatycznej walki o życie, udało się przywrócić oddech kotce i ocalić życie jej nienarodzonych kocurków.
Wydawało się, że z płonącego w Gocławiu (Zachodniopomorskie) domu uratowali się już wszyscy mieszkańcy. Kiedy strażacy zaczęli gasić dom, do ich uszu dobiegły ciche miauknięcia. - Boże, to Mruczka! - krzyknął jeden z pogorzelców. Wtedy w ogień wskoczył dzielny strażak Mariusz Faerber (24 l.). Bohater zniknął za czarną zasłoną dymu i nie było go widać przez chwilę. Wrócił jednak, niosąc kotkę Mruczkę.
Mariusz Faerber (24 l.) najpierw sprawdził, czy bije jej serduszko, a potem ku zdziwieniu wszystkich gapiów zaczął ją... reanimować. - Robiłem to, jakbym ratował niemowlę - delikatnie, by niczego jej nie uszkodzić! - opowiada ratownik. Wyciągnął butlę z tlenem i za pomocą wężyka, bo maska przystosowana dla człowieka była za duża, zaczął kotce podawać świeże powietrze! Strażacy i liczni gapie nie mogli uwierzyć w to, co widzą! Gdy po 30 minutach kotek zaczął się ruszać, prześmiewcy osłupieli! - Najpierw wróciła akcja serca. A później kotka zaczęła ruszać uszkami - opowiada bohaterski strażak.
Ocaloną kotkę oddał w ręce Kamila (12 l.), który razem ze swoją mamą cudem uratował się z pożaru.
- Nie zrobiłem niczego nadzwyczajnego! - opowiada skromny strażak! - Każda istota ma prawo do życia i jestem bardzo szczęśliwy, że udało mi się uratować Mruczkę! Tym bardziej, że urodzi kilka dorodnych kociąt! - mówi z dumą strażak bohater.