- Byliśmy ze znajomymi na spływie kajakowym. Dotarliśmy akurat w okolice wsi Dębczyno koło Białogardu. Nagle przy brzegu zobaczyliśmy źrebaczka ledwo utrzymującego łeb nad wodą - mówi pan Wojciech. - Wyskoczyliśmy z kajaków, bo widzieliśmy, że konik słabnie i lada chwila porwie go nurt rzeki. Jakoś udało nam się go wydostać na brzeg, ale nie było łatwo. Taki źrebak to jednak duży ciężar, a do tego woda sięgała nam po pachy. Zadziałał instynkt, ale to było niebezpieczne. Sami mogliśmy utonąć - opisuje.
Gdy kajakarze ratowali źrebaka, na pobliskiej łące było stado koni, a wśród nich Jupiterka (5 l.), matka pechowego konika. - Wiedziałem, że zbliża się czas porodu, ale sądziłem, że nastąpi to nocą, a nie w dzień na łące - mówi Andrzej Drąg (42 l.) z Dębczyna, właściciel koni. - Ślepy jeszcze źrebak prawdopodobnie się na chwilę zagubił i ruszył za stadem, ale w złym kierunku. Dziękuję kajakarzom za jego uratowanie i za pośrednictwem "Super Expressu" zapraszam na chrzciny konika, który będzie miał na imię Jowita, bo to klacz. Zbadał ją już weterynarz. Jest zdrowa i silna - dodaje.