Maleństwem zajęli się dopiero wezwani lekarze pogotowia. Dziewczynka przeżyła, ale może być niepełnosprawna.
Anna G. urodziła 17 października, w 36. tygodniu ciąży. W nocy poczuła, że musi skorzystać z toalety.
Poród w toalecie
Gdy siedziała na sedesie, rozpoczął się poród, choć termin rozwiązania przypadał na koniec listopada.
Kiedy jej córeczka Julia już się urodziła, Anna G. zostawiła ją w ubikacji. Jej narzeczony zadzwonił po karetkę. Nie wyciągnęli jednak dziecka z muszli, nie opatulili ciepłym okryciem. Dziś Anna G. twierdzi, że była zszokowana i przerażona, nie wiedziała, co robić.
Lekarze przyjechali na miejsce po blisko półgodzinie. Dziecko było w stanie krytycznym - niedotlenione, wyziębione. Natychmiast trafiło do inkubatora. Zostało przewiezione na oddział intensywnej terapii szpitala Centrum Zdrowia Matki Polki. Tutaj dziewczynkę (ważyła 2930 gramów) podłączono do respiratora.
Julia w ciężkim stanie
Lekarze mówią, że choć od porodu upłynęły już ponad dwa tygodnie, stan Julii nadal jest bardzo ciężki. Najprawdopodobniej ma uszkodzony ośrodkowy układ nerwowy, a to oznacza, że w przyszłości może mieć problemy z samodzielnym poruszaniem się. Może też mieć wadę wzroku, słuchu i mowy. Dlatego lekarze z Centrum Zdrowia Matki Polki zdecydowali się zawiadomić prokuraturę.
- Musimy przejrzeć dokumentację medyczną, przesłuchać świadków, poddać badaniom psychologicznym tę kobietę. Być może była w szoku poporodowym - mówi prokurator Magdalena Kaleta.