Dziecko odbierał zszokowany ojciec Roman Żelazko (41 l.). Wiedzę na temat porodu, jak sam przyznaje, zdobył, oglądając seriale w telewizji! Nie wiedział tylko, co zrobić z pępowiną. - Początkowo chciałem ją odgryźć - przyznaje. - Ale po chwili zastanowienia stwierdziłem, że poczekam na sanitariuszy.
Wszystko wydarzyło się w Kamieniu Pomorskim (woj. zachodniopomorskie). Mama Krzysia, Maria Żelazko (37 l.), mieszka w maleńkiej wsi pod tym miastem. Do Kamienia wybrała się na zakupy.
- Nie mamy własnego samochodu, korzystamy z autobusów PKS - opowiada kobieta. - Byłam w dziewiątym miesiącu ciąży, ale czułam się bardzo dobrze.
Jednak kiedy miała wracać i czekała na dworcu na autobus, pani Maria poczuła się słabo.
- Postanowiłam szybko skorzystać z dworcowej toalety - wspomina. Jednak gdy tylko zamknęła za sobą drzwi, poczuła, że rodzi. Bezwładnie osunęła się na podłogę i zaczęła wzywać pomocy. Na szczęście wołanie o pomoc usłyszał pan Roman.
Mężczyzna stanął na wysokości zadania. Nie wpadł w panikę. Spokojnie uciskał brzuch kobiety, a potem cierpliwie czekał, aż chłopczyk sam przyjdzie na świat. Po chwili rozległ się płacz dziecka. Matka i ojciec także zaczęli płakać - ze szczęścia! Rodzice owinęli dzieciątko w czerwoną bluzę. Chwilę po porodzie na miejscu zjawiła się karetka pogotowia, która zabrała mamę i chłopca do szpitala.
Krzyś jest na szczęście zdrowy. A jego matka postanowiła zrobić wszystko, by zmienić swoje życie.
- To moje piąte dziecko. Bardzo je kocham. I dla niego zmienię swoje życie, w którym - nie ukrywam - popełniłam wiele błędów... Obiecuję - bije się pierś kobieta, troskliwie tuląc maluszka.