Jak im nie wstyd?! W stolicy brakuje pieniędzy niemal na wszystko. Nie ma na remonty ulic, drugą linię metra czy Szpital Południowy. Ale na premie dla urzędasów zawsze starczy środków w miejskiej kasie.
W tym roku fundusz premiowy wyniesie aż 58 milionów złotych. Wiceprezydenci Andrzej Jakubiak (52 l.), Jarosław Kochaniak (42 l.), Włodzimierz Paszyński (58 l.) i Jacek Wojciechowicz (45 l.) dostaną po około 85 tysięcy złotych premii. Taką skandaliczną decyzję podjęła prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz, a zatwierdziła ją Rada Miasta.
- W zeszłym roku na premie dla wiceprezydentów wydaliśmy łącznie 400 tysięcy złotych. W tym roku na ten cel będzie o 15 proc. mniej pieniędzy - mówi Tomasz Andryszczyk (27 l.), rzecznik Ratusza.
Również inni pracownicy stołecznego Ratusza nie mają się co martwić kryzysem. Dyrektorzy biur dostaną po kilkadziesiąt tysięcy złotych, a zwykli pracownicy od kilkuset do kilku tysięcy złotych.
Podczas kryzysu, gdy wszyscy zaciskają pasa, pobieranie takich gigantycznych premii to nieprzyzwoitość.
- W 2009 roku nie zakończy się żadna większa inwestycja w mieście - mówi Dariusz Figura (43 l.), warszawski radny PiS. - Pani prezydent powinna nagradzać urzędników za wyjątkowo dobre efekty, a nie tylko za to, że wykonują swoje obowiązki - grzmi radny.
Jeszcze żeby chociaż dobrze te obowiązki wykonywali. Stołecznych wiceprezydentów nie ma za co nagradzać. Andrzej Jakubiak podniósł w Warszawie stawki czynszów mieszkaniowych. Jarosław Kochaniak nie zrobił nic, by zmniejszyć gigantyczne kolejki do lekarzy specjalistów. Wojciech Paszyński lekką ręką wydał 400 milionów złotych na budowę stadionu Legii dla prywatnej firmy. A Jacek Wojciechowicz dopuścił do opóźnień przy budowie mostu Północnego i II linii metra. Czy za to należą się im olbrzymie premie?!
Za 58 mln zł, które zostaną zmarnotrawione na nagrody dla urzędasów, miasto mogłoby zakupić 9 nowoczesnych tramwajów, a ponad 7 milionów dzieci mogłoby zjeść darmowy obiad.