Jak wynika ze sprawozdania NFZ za ubiegły rok, średnie zarobki w centrali wynosiły miesięcznie aż 7,3 tys. zł (brutto). Dla porównania, według ankiety Ministerstwa Zdrowia w marcu 2016 r. lekarz z pierwszym stopniem specjalizacji dostawał średnio 6,6 tys. zł. Jeszcze mniej, 5,4 tys. zł, otrzymywali lekarze bez specjalizacji. Tymczasem przeciętny pracownik któregoś z wojewódzkich oddziałów NFZ zarabiał średnio 5,1 tys. zł. Nic więc dziwnego, że ubywa lekarzy, np. pediatrów, o czym pisaliśmy niedawno. Ministerstwo twierdzi, że pieniądze na leczenie i wynagrodzenia będą, ale... w przyszłości. - Od 1 stycznia 2018 r. środki na ochronę zdrowia będą rosły stopniowo, osiągając w 2025 r. poziom 6 proc. PKB - informuje Milena Kruszewska, rzecznik resortu. Dodaje, że wyższe nakłady na służbę zdrowia pozwolą też podnieść wynagrodzenia personelu.
- To granie na czas, wyższe środki powinny być przyznane najpóźniej w ciągu czterech, a nie ośmiu lat - twierdzi stanowczo Bartosz Arłukowicz (45 l.) z PO, były minister zdrowia. - Najważniejsze wyzwania, jakie obecnie stoją przed rządzącymi, to zwiększenie liczby personelu medycznego oraz poprawa ich zarobków. Należy podjąć zdecydowane kroki, a rząd tego nie robi - dodaje Arłukowicz.
Zobacz: Dramat Pani Agnieszki! Urzędnicy zamiast pomóc chcą jej zabrać dzieci!