Nowy system grzewczy w szkołach w Sosnowcu zamontowano w wakacje. Już wtedy zapewne myślano o oszczędnościach w zimie. Jak podaje "Gazeta Sosnowiec", najnowsze czujniki regulują temperaturę tak, aby w ciągu dnia termometry pokazywały 20 stopni Celsjusza, niezależnie od tego, jaka temperatura jest na zewnątrz. Po południu, kiedy w szkole dzieci już nie ma, temperatura spada do 16 stopni, a nawet jeszcze mniej, po to, by rano, kiedy uczniowie są już w szkole, podwyższyć się znów do 20 stopni.
Oszczędności! I jeszcze raz oszczędności!
- W zeszłym sezonie grzewczym za ogrzewanie 83 placówek musieliśmy zapłacić ponad 9 mln zł. Dzięki systemowi w tym roku będzie to już tylko 7 mln zł - powiedział Andrzej Małkiewicz, energetyk miejski w rozmowie z "Gazetą".
Zobacz: Warszawa. Szkolne sklepiki bez chipsów i batoników?
Czy taki system naprawdę okaże się dobrym rozwiązaniem, skoro w wielu szkołach temperatura 20 stopni jest tylko marzeniem? Dzieci muszą uczyć się w 17 stopniach, często przez to chorują. Co więcej, zmarznięci nauczyciele przychodzą na skargi do dyrektora - mówią, że w takich warunkach nie da się normalnie pracować. W przedszkolach sytuacja wygląda podobnie. Przedszkolanki wymyślają zabawy ruchowe tylko po to, aby dzieci nie marzły!
A urzędnicy i tak wiedzą swoje. Chcą oszczędzać, ale robią to bez pomysłu.