Pani Aleksandra młodo wyszła za mąż. Mąż porzucił ją jednak, pozostawiając z dwójką dzieci - Kamilkiem (2 l.) i Wiktorem (3 l.). Porzucona znała już wtedy Aleksandra - samotnego mężczyznę, który leczył nie tylko rany po nieudanym związku, ale i zmagał się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Nogi od dawna odmawiają mu posłuszeństwa i musi poruszać się na wózku.
Patrz też: Łódzki ZUS wprowadził bilety do windy
Jednak słabość ciała nadrabia mocą serca. Bożek stał się dla Aleksandry najlepszym przyjacielem. Ta przyjaźń szybko zamieniła się w coś jeszcze piękniejszego - miłość. Kochankowie postanowili zamieszkać u Aleksandry, gdzie oboje po raz pierwszy w życiu byli szczęśliwi. Tam udało im się stworzyć prawdziwą rodzinę, bo dzieciaki szybko pokochały nowego "tatusia".
I wtedy do ich drzwi zapukała Janina K. (38 l.). Kuratorka przyszła sprawdzić, w jakich warunkach żyją dzieci. I uznała, że schorowany, poruszający się na wózku mężczyzna to nie jest materiał na ojca. Postawiła pani Aleksandrze koszmarny wybór: albo dzieci, albo ukochany.
Przeczytaj koniecznie: Łódź: skatował ukochaną, bo nie miała dla niego czasu
- Ten pan nie jest w stanie dobrze zająć się dziećmi, bo głównie leży w łóżku. Jeżeli nie wyprowadzi się, to dzieci mogą trafić do domu dziecka - wyjaśnia sucho w rozmowie z nami Janina K. (38 l.).
Zdruzgotani kochankowie nie wiedzą, co robić. Pani Aleksandra za nic nie porzuci ukochanych chłopców. Dlaczego musi jednak stawać przed tak dramatycznym wyborem? Tym bardziej że jej ukochany dzielnie zapewnia: - Może i jestem chory, ale chłopcami potrafię się zająć.