Amator busoli grasował w porcie w Ustce blisko miesiąc. W tym czasie zdążyć zaliczyć 5 seansów sam na sam z urządzeniem nawigacyjnym, ale tylko dwóch właścicieli kutrów zgłosiło policji włamania. To dlatego, że z kutrów nie ginęło właściwie nic wartościowego. Początkowo rybacy posądzali więc o szkody wandali. Dopiero po kolejnym włamaniu stało się jasne, że nie chodzi o szczeniackie wybryki a... o spirytus!
Niezwykła w tej historii jest olbrzymia desperacja w alkoholowym ciągu, ale i wiedza jaką popisał się mieszkaniec Ustki.
Przeczytaj koniecznie: Mazowieckie: Pijak chciał przekupić policjantów
Mężczyzna dokładnie wiedział które busole „nadają się do spożycia”, a które wypełnione są spirytusem trujący. Wybierał tylko stare urządzenia i starannie dobierał się do ich zawartości, tak żeby całkowicie nie roztrzaskać obudowy. Pijak nie dysponował bowiem żadnym naczyniem żeby wyłapać rozlany alkohol, nie używał też słomki czy rurki.
Wpadł, ale nie przestał pić...
Kres niszczycielskiej działalności „wysysacza” nastąpił podczas piątego włamania na kuter. Policja z Ustki dostała anonimowe zgłoszenie, że w porcie rybackim kręci się ktoś podejrzany.
Gdy na miejsce dotarł patrol, mężczyzna zdołał już dostać się na pokład kolejnej łajby. Idąc śladem rozbitych szyb i wyłamanych zamków funkcjonariusze trafili do sterówki, gdzie ich oczom ukazał się dość nietypowy widok: Mężczyzna zgięty w pół, przyssany do busoli właśnie delektował się mocnym trunkiem...
Gdy pijanego w sztok „wysysacza” udało się oderwać od szkła, nadeszła chwila prawdy. Mężczyzna dmuchnął w alkomat, a ten wskazał 4,5 promila alkoholu w wydychanym powietrzu!
10 lat i płukanie żołądka
Pomysłowemu pijakowi grozi teraz 10 lat więzienia za włamanie, zniszczenie mienia i kradzież. Tuż po zatrzymaniu mężczyzna został odwieziony do szpitala na płukanie żołądka. Zarzutu usłyszy jak tylko wytrzeźwieje.