Przy ulicy Floriańskiej w Krakowie pojawił się nowy sklep z dopalaczami, działa od kilku tygodni. Znajdziesz tam amulety, kadzidełka, a obok nich coś na kształt hermetycznie zamkniętych "talizmanów do jedzenia". To proszek, po którego spożyciu poczujemy euforię. Podobno to nie są dopalacze i jak na razie nie zostały zakazane przez sanepid.
Talizman "da ci kopa"
Skład "talizmanów" jest nieznany. Można je kupić już za około 45 złotych. Nazwy niektórych z nich kojarzą się z buddyzmem, na przykład ten o nazwie Shrivatsa. Ulotka mówi, że "jego właściwości magiczne zależą od wiary w jego moc i energii posiadacza", jednak sam talizman, według ulotki nie nadaje się do spożycia przez ludzi...
>>> Dopalacze atakują Europę! Wyprą marihuanę i kokainę?
Podobno "Trans na brak klientów nie narzeka, a najwięcej jest ich wieczorami" - mówią sprzedawcy z sąsiednich sklepów. Według informacji zdobytych przez dziennikarza "Gazeta.pl", skontaktowanie się z producentem jest niemożliwe, a strona internetowa sklepu nie istnieje.
Co na to policja?
- Gdy wśród zabezpieczonych przez sanepid środków znajdą się substancje psychoaktywne wymienione w znowelizowanej Ustawie o przeciwdziałaniu narkomanii, możemy wszcząć postępowanie karne - Katarzyna Padło z zespołu prasowego policji dla "Gazeta.pl".
Sanepid jak na razie żadnych środków nie zabezpieczył. Może zrobić to dopiero na wniosek Głównego Inspektora Sanitarnego albo jeśli np. do szpitala trafi ktoś po dopalaczach, szpital przekaże wtedy informację policji, a policja Sanepidowi.
Dopalacze są trudne do wykrycia, bo nie wiadomo, co w nich jest, a pomysłowość ludzka nie zna granic. Sprzedawcy dopalaczów są zawsze przed policją, sanepidem i lekarzami. Jeszcze jakiś czas temu, dopalacze były sprzedawanae jako... środki do czyszczenia komputerów albo artykuły kolekcjonerskie. Czy nowa forma "dopalaczy talizmanów" znajdzie swoich amatorów?