Bohaterowie w mundurach szybko zjawili się na miejscu, a jeden z nich, Bogdan Kaczor, włożył rękę do rynny i wyciągnął przemoczonego i wyziębionego Mruczka.
- Gdy go wypuściliśmy, od razu pobiegł do zaparkowanego w pobliżu samochodu i schował się pod maską - mówi Marian Rokosz, rzecznik myślenickich strażaków. - Musieliśmy szukać właściciela auta, by po raz kolejny ratować niesfornego kota - dodaje. Na szczęścia kociak jest cały i zdrowy.