W dzieciństwie miałem kompleksy, bo byłem rudy

2009-09-14 7:00

Miał kompleksy, że jest rudy i piegowaty. Na szczęście szybko przestał o tym myśleć, bo rodzice zauważyli, że ich syn ma talent. Tylko "Super Expressowi" popularny piosenkarz i aktor Michał Bajor (52 l.) opowiada o swoim dzieciństwie.

Urodziłem się w Głuchołazach, ale już po roku przeprowadziliśmy się do Opola. Moje dzieciństwo wspominam bardzo kolorowo. Było to pasmo śmiechu, radości, teatru ojca, piosenek, festiwali i zabaw. Pamiętam te lata jako absolutnie beztroskie. Pamiętam miejscowości, w których mieszkali dziadkowie, do których jeździłem z rodzicami i bratem Piotrem (49 l.). Zapach lasu, gdy wjeżdżaliśmy do Stalowej Woli i kameralny klimat Głuchołaz. Babcia Stefania łuskała mi słonecznik do kieliszka. Pamiętam też chleb z pomidorem. Kupowało się jeden pomidor, bo na wiosnę były drogie, kroiło się cieniutko na kilka świeżych kromek chleba. Pycha!

Miałem kompleks rudych włosów i piegów, ale babcia Ula mówiła mi, że te włosy są złote, a piegi znikną. Byłem jednak dzieckiem szczęśliwym, odbieranym przez otoczenie jako bardzo ruchliwy rudzielec. Wszędzie było mnie pełno.

Mama była nauczycielką, ojciec aktorem. Pręgierz z obu stron - z jednej artystyczny, z drugiej pedagogiczny. Dużo podróży i zdobywania wiedzy. Nie było wtedy komputerów i takich zabawek jak dzisiaj. Jak każdemu dziecku przychodziły mi różne głupoty do głowy. Ale rodzice zabierali nas na przedstawienia, koncerty, do opery. Oprócz swojej pracy uprawiali sport, tata - piłkę nożną, mama - siatkówkę. Oboje byli również muzykalni. Dostałem więc od rodziców wiele zdolności w genach. Mój brat sportowo-artystyczne, a ja artystyczno-pedagogiczne.

Rodzice szybko zauważyli moje zdolności wokalno-aktorskie. Pamiętam, gdy w przedszkolu na bal przebierańców mama przebrała mnie za Chińczyka - kapelusz ze słomy i chińska piżama w paski. Śpiewałem "Jestem sobie Chińczyk z Chin, moje imię Czin-Kaj-Lin". Myślę, że gdybym urodził się na Zachodzie, to byłbym jednym z wielu znanych i zdolnych dzieci, które wszystko potrafią. Co było i jest tam normą. W Polsce na szczęście jest inaczej.

Wszyscy - na czele ze mną - byli pewni, że z tego szalonego chłopca wyrośnie artysta. Od małego tańczyłem, grałem na fortepianie, chodziłem na chór i rytmikę. Brałem udział w dziecięco-młodzieżowych festiwalach, z których zawsze przywoziłem nagrody. Śpiewałem też na wszystkich uroczystościach szkolnych.

Nie przechodziłem buntu młodzieńczego. Nie umiałem się bić. Zawsze umiałem porozmawiać z tymi, którzy szukali zaczepki. Zresztą lubiłem być przywódcą, byłem pyskaty i stawiałem na swoim.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają