W Europarlamencie jak w złotej klatce

2009-07-30 5:10

Znany publicysta Rafał Ziemkiewicz (prawica) komentuje zarobki europosłów.

"Super Express": - Europosłowie ujawnili deklaracje majątkowe. W większości przypadków naprawdę robią wrażenie. A w tej kadencji dostaną jeszcze podwyżkę - nawet do 32 tys. zł miesięcznie. Czy to nie za dużo?

Rafał Ziemkiewicz: - Kwota robi szokujące wrażenie, bo to zaledwie goła pensja. Zrównanie zarobków posłów z całej Europy ma jednak dobrą stronę. Dzięki temu Polacy uświadomią sobie, jaka jest rzeczywista różnica w zarobkach między bogatszą częścią Europy i nami. Pokazuje to, jak biednym krajem jesteśmy. Rozdzieliłbym jednak zrównanie zarobków od ich wysokości. Podkreślanie, że poseł z Włoch jest wart kilku Polaków nie służyło wizerunkowi Unii. Co do wysokości zarobków, to Bruksela ustawiła je bardzo wysoko. Nowy w tym gronie europoseł Marek Migalski (PiS) stwierdził, że robi to wrażenie podniesienia apanaży do pułapu, który ma polityków nasycić. Tak, by odechciało im się sprawdzać decyzje biurokracji, która rządzi dziś Europą. Na szczęście Polska jest zbyt biedna, by tworzyć taką złotą klatkę dla swoich polityków.

- 32 tys. zł to nie wszystko, na co mogą liczyć posłowie w Brukseli.

- To znikoma część tego, co jest do wyrwania, a pozostaje bardziej ukryte przed oczami wyborców. Każdy z posłów może np. w każdej chwili zapragnąć pobytu w dowolnym kraju, by uczyć się języka obcego. Gdy robi to odpowiednio długo, może liczyć na przyjazd rodziny. Wszystko to finansowane jest z pieniędzy podatników. Problem w tym, że takich bezsensownych wydatków jest w UE naprawdę wiele. Począwszy od podróży posłów między Brukselą a Strasburgiem. Kosztuje to miliony, a nie służy niczemu, poza głupkowatą ambicją Francuzów.

- Polski europarlamentarzysta zarabia znacznie więcej niż premier i prezydent RP, mając mniejszy zakres obowiązków i odpowiedzialności. Czy to nie degenerujące?

- To sprawa 50 osób, które można nazwać szczęśliwcami. Generalnie zarobki polityków powinny być na tyle wysokie, by nie mieli pokusy dorabiania na boku. Choć wiem, że ta nigdy nie zniknie. Wzrost zarobków w Europarlamencie ukróci przynajmniej żenujące metody wyciągania kasy, w których Polacy byli mistrzami. Klasyczne było zabieranie się we czterech do jednego samochodu, by później odbierać zwrot kosztów za lot samolotem klasą biznes... Wolałbym, żeby za naszymi reprezentantami nie ciągnęła się aura cwaniaczków, którzy specjalizują się w dojeniu kasy.

- Dotychczas zarobki w obu parlamentach - europejskim i krajowym były równe. Przykład Ryszarda Czarneckiego (2,5 mln zł majątku) czy Wojciecha Olejniczaka (1,1 mln zł) pokazuje, że być może dochody polityków nie były wcale tak niskie, jak się uważa.

- Nie chcę sugerować niczego w odniesieniu do konkretnych osób. Ale faktycznie realne dochody są dużo wyższe niż wersja oficjalna. Jest taki stary kawał o przesłuchaniu świadka, który pytany o zajęcie odpowiada: "kręcę się". Kiedy sędzia dopytuje, czy z "kręcenia" on też mógłby żyć, świadek odpowiada, że nie, ale gdyby on pokręcił się wokół sędziego, to obu by wystarczyło. Problemem polskiej polityki nie są zarobki, ale właśnie nadmiar "kręcących się". Powinniśmy patrzeć, kto przy kim się kręci, czy nie ma wpływu na jego dochody. Rozwiązaniem mogłaby być eliminacja miejsc, które mogą dać pokusę lewizny. Ludzie świadomie wybierają dziś zawód polityka jako pozwalający załatwić coś dla siebie i bliskich.

- Za pieniędzmi nie idzie jakość. Co chwila narzekamy na selekcję negatywną, a więc kiepskie kadry w polskich partiach.

- Wzrost zarobków nie zastąpi moralności. Polityka nie powinna być sposobem na zbijanie majątku, ale przede wszystkim służbą publiczną. Wynagrodzenia powinny być oczywiście godziwe, by nie było poczucia straty. Podwyżki nie są jednak gwarancją, że przyciągnie się do polityki najlepszych. System nie premiuje ludzi inteligentnych i bezinteresownych, lecz bezmyślnych potakiwaczy, którzy świetnie wkomponują się w dwór szefa partii. Talenty tych ludzi polegają na wyczuwaniu, pod kogo się podwiesić. I kiedy odwiesić, jeżeli pryncypał traci wpływy. Mechanizmy partyjne w III RP niewiele różnią się od tych, które pamiętamy z PRL.

Rafał Ziemkiewicz

Publicysta "Rzeczpospolitej"

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają