I chyba na tym się nie skończy, bo Renata B. mimo przeciwności losu zamierza pływać nadal...
- Śmieją się ze mnie, że jestem wariatką, a ja uwielbiam pływać - tłumaczy pani Renata. I choć ma ostatnio strasznego pecha, zapowiada, że nie zrezygnuje z pasji. Ostatnio strażacy wyciągnęli ją z jeziora dosłownie w ostatniej chwili. Była nieprzytomna.
- Odpłynęła sto metrów od brzegu. Ratownicy nie mogli do niej dopłynąć i wezwali nas na pomoc. Dzięki sprawnej akcji wciągnęliśmy panią Beatę na łódź. Na szczęście udało się ją uratować - opowiada Tomasz Marasz (40 l.), rzecznik człuchowskiej straży pożarnej. Pani Renata nie robi sobie nic z tego, że gdy wchodzi do wody i tonie, to stawia na nogi ratowników i dwa zastępy straży pożarnej.
- Przepraszam za kłopot, ale pływanie to moje hobby. Gdy byłam młodsza, mogłam przepłynąć kilkanaście długości basenu i się nie męczyłam. Lat przybyło i zdrowie już nie to - mówi z żalem pani Renata.
Tomasz Marasz (40 l.), rzecznik strażaków
- W straży pracuję 20 lat i czegoś takiego nie widziałem! Ta pani nie powinna pływać. Jednego dnia topiła się dwa razy. To naprawdę dziwne!