"Super Express": - W swej nowej książce "Ekonomia nie kłamie" używa pan określenia "dobra polityka gospodarcza". Co to takiego?
Guy Sorman: - Nawet ktoś, kto ma podstawową wiedzę o ekonomii wie, że inflacja to złe zjawisko, że każdy kraj musi mieć stabilną walutę, że otwarte granice, wolny handel i konkurencja to czynniki działające pozytywnie na gospodarkę. Wiemy jednak też, że czasem takie pozytywne działania nie wystarczą. Na ekonomię oddziałuje jeszcze bowiem wiele zewnętrznych czynników i nawet przy najlepiej prowadzonej polityce gospodarczej, gdy nasza gospodarka zostanie dotknięta takim negatywnym czynnikiem zewnętrznym, jak kryzys bankowy czy nagły wzrost cen ropy, nie jesteśmy w stanie wiele zrobić. Tak czy inaczej dobra polityka gospodarcza to taka, która uwzględnia właśnie taką szeroką wiedzę.
- Napisał pan także o złej polityce gospodarczej - że w XX wieku przyniosła ona więcej ofiar niż jakakolwiek epidemia. Czy sądzi pan, że obecny kryzys spowoduje wiele ofiar?
- Pisząc o złej, niszczącej wiele istnień ludzkich polityce gospodarczej mam na myśli np. to, co działo się w Chinach, Afryce czy w ZSRR, gdzie powiązanie między tą złą gospodarką i jej ofiarami jest oczywiste. W związku z obecnym kryzysem mamy do czynienia ze spadkiem dochodów, w wyniku którego kraje i poszczególni ludzie biednieją, ale nie można tego porównać np. z kryzysem z lat trzydziestych poprzedniego wieku. Faktem jest natomiast, że z powodu recesji cofamy się do sytuacji ekonomicznej sprzed 15 lat, czyli te 15 lat z naszego życia straciliśmy, ale nie straciliśmy całego naszego życia.
- Jak długo potrwa obecny kryzys?
- Dobra reakcja ze strony poszczególnych rządów postawiła granice przed tym kryzysem. To, jak długo on potrwa, w znacznej mierze zależy od działań rządu USA - czy jest on w stanie naprawić system bankowy. Administracja Obamy nie podjęła jeszcze żadnych ostatecznych decyzji, a co za tym idzie - odpowiednich kroków w tej sprawie. Moim zdaniem taka odnowa systemu bankowego zajmie jakieś dwa, trzy lata.
- Uważa pan, że wolny rynek to najbardziej skuteczna formuła działalności gospodarczej. Dlaczego w takim razie pana rodak, prezydent Francji Nicolas Sarkozy, domaga się wprowadzenia protekcjonizmu?
- Sarkozy, tak samo zresztą jak inni przywódcy, oscyluje między wiedzą i populizmem. Ponieważ opinia publiczna nie najlepiej rozumie obowiązujące w ekonomii zasady, francuski prezydent mówi czasami rzeczy, które są kompletnie bez sensu. Takie stwierdzenia, jak np. nawoływanie do protekcjonizmu, nie oznaczają braku wiedzy ze strony prezydenta. To nic innego jak tylko gra polityczna, słowa, z których na szczęście nie wynikają żadne konkretne decyzje. Sarkozy wie doskonale, że protekcjonizm nie ma racji bytu. Bo dla przykładu, co oznacza określenie francuski samochód? Renault już nie jest typowo francuskim autem. Jest dystrybuowany w 25 innych krajach. To samo dotyczy wielu innych produktów. Sam pomysł, że w dzisiejszych czasach coś jest typowo narodowym produktem, to absurd. Do wyjątków zaliczyłbym jedynie rolnictwo.
- W swojej najnowszej książce podkreślił pan, że dobre instytucje i wolny handel wspomagają rozwój gospodarczy. A zatem, które instytucje nie zadziałały tak jak powinny podczas obecnego kryzysu?
- Banki centralne i system regulacji finansowych. Nie zadziałały one tak jak powinny, gdyż większość z nich to przestarzałe instytucje krajowe, a przecież rynek jest globalny.
- Czy po tym kryzysie możemy spodziewać się znacznego wzrostu gospodarczego?
- Myślę, że tak. Każdy kryzys to swego rodzaju kreatywna destrukcja. Motorem napędowym dla kapitalizmu jest innowacja, jednak dziś - pod wpływem kryzysu - wiele innowacji nie jest wprowadzanych na rynek; nie ma odpowiednich środków do ich podjęcia. Ale za dwa, trzy lata wszystkie innowacje, np. związane z biotechnologią, pojawią się na rynku i spowodują wzrost gospodarczy.
- W których krajach w pierwszej kolejności oczekuje pan wzrostu gospodarczego?
- Kryzys zaczął się w Stanach Zjednoczonych, dlatego też to właśnie Stany w pierwszej kolejności będą wychodzić z kryzysu. Również jeśli przyjrzymy się możliwości wdrażania wspomnianych innowacji, USA bez wątpienia pozostaną w tej dziedzinie liderem. Tak więc odbicie się od kryzysu, a co za tym idzie wzrost gospodarczy zacznie się w Ameryce.
- Wyjście z kryzysu to też zmiana prawa pracy. Co należy zrobić, aby pomóc niewykwalifikowanym bezrobotnym?
- Ekonomia jest globalna, ale prawa pracy są narodowe, zwykle mają wiele wspólnego z kulturą polityczną narodów. Na szczęście powszechnie panuje zgoda co do tego, że pomoc niewykwalifikowanym bezrobotnym to dziś priorytet. Osobiście jestem przeciwny stymulowaniu rynku środkami publicznymi. Za zupełnie bezużyteczne uważam powiększanie wydatków publicznych, gdyż doprowadza to do ogromnego deficytu budżetowego. Zdecydowanie lepiej pomagać ludziom zagrożonym kryzysem. Doskonałymi przykładami są tu Japończycy i Koreańczycy, którzy będąc w przeszłości w podobnej sytuacji, nie przeznaczyli dodatkowych pieniędzy na stymulowanie gospodarki, ale na pomoc niewykwalifikowanym i bezrobotnym. Dziś wyraźnie widać, że było to dobre rozwiązanie.
- Czy sądzi pan, że w Polsce kryzys może być podobny do tego, z jakim borykają się Węgry?
- Po upadku ZSRR Węgry były w relatywnie dobrej sytuacji. Mogły pochwalić się w miarę nowoczesnym przemysłem. W związku z tym Węgrzy uznali, że wszystko gra i nie muszą nic robić. Stwierdzili, że nie muszą wprowadzać żadnych dodatkowych inwestycji czy reform, by modernizować swoją ekonomię. Nie zrobili takiego wielkiego wysiłku, jak np. Polska, która jest dziś w lepszej od nich sytuacji i której z całą pewnością nie grozi taki krach, jaki nastąpił na Węgrzech.
- W swoim najnowszym raporcie Komisja Europejska prognozuje, że kryzys w Polsce co prawda pogłębi się, ale wyjdziemy z niego w miarę obronną ręką.
- To prawda. Nadal macie pewną rezerwę produkcji i wynikający z tego zysk będzie w dalszym ciągu prowadził do wzrostu gospodarczego. Poza tym polskie rolnictwo, przemysł są wciąż bardzo zacofane. A to oznacza, że dążąc do średniego poziomu gospodarczego panującego w Europie Zachodniej, wasza gospodarka mimo wszystko będzie wykazywać tendencje wzrostowe. Drobnymi kroczkami osiągnięcie w końcu poziom podobny do tego, jaki mają Francja i Niemcy. Od początku lat dziewięćdziesiątych wasz kraj zarządzany jest przez rządy, na których zdecydowanie można polegać, które nie popełniają większych błędów. Macie solidne instytucje i zrównoważony budżet. Oczywiście, wasz kraj będzie odczuwał skutki kryzysu, ale jesteście w zdecydowanie najlepszej sytuacji w regionie.
Guy Sorman
Francuski pisarz, filozof i publicysta polityczny, przedstawiciel liberalizmu. Współpracuje z dziennikami "Le Figaro" i "Wall Street Journal"