Bilans powodzi w Małopolsce jest tragiczny. Pod wodą znalazło się 150 domów, 100 domków letniskowych, piwnice bloków mieszkalnych, szkoła, zakłady przemysłowe oraz setki hektarów pól uprawnych, sadów i ogrodów. Wśród poszkodowanych jest Robert Cielecki (42 l.), który cudem uratował dom przed wezbranymi nurtami, ale stracił całą uprawę krzewów ozdobnych wartą 500 tys. zł. - Cała szkółka drzewek poszła na zmarnowanie - bezradnie załamuje ręce mężczyzna. Niewyobrażalna tragedia dotknęła też rodzinę Marcina Ptaka (41 l.). Gdy przekroczył próg domu, zobaczył tonące w wodzie, pokoje. Chwycił więc w ramiona dwójkę zaspanych dzieci, obudził żonę i cudem uciekli z podtopionego budynku. - Powódź zamieniła nasz dom w ruinę, ale dziękuję Bogu, nikomu nic się nie stało - mówi pan Marcin, z trudem powstrzymując łzy.
Tuż po północy oberwała się chmura, a ulice Dobczyc zamieniły się w rzeki. Z brzegów wystąpiły lokalne strumienie, które podtopiły drogi i mosty. Do akcji natychmiast wkroczyli strażacy ochotnicy, wspierani przez 20 jednostek Państwowej Straży Pożarnej z Krakowa, Myślenic i Bochni. W budynku urzędu gminy powołano sztab kryzysowy. Strażacy szacują, że na 1 mkw. ziemi mogło spaść nawet 140 litrów wody. - Wciąż wypompowujemy wodę z domów i ulic, udrażniamy drogi i zabezpieczamy podtopione mosty. Caritas z Krakowa przyśle 2 tony produktów żywnościowych dla najbardziej potrzebujących rodzin - zapewnia Marcin Pawlak (58 l.), burmistrz Dobczyc. Szacowanie strat dopiero trwa, ale pomoc materialną obiecał już wojewoda małopolski Jerzy Miller (57 l.). Na szczęście żadna z większych rzek Małopolski nie przekroczyła stanu alarmowego.
Chcesz pomóc! Wpłać pieniądze na konto fundacji „Bratnia pomoc” 44 8602 0000 0000 0000 0752 0013, z dopiskiem „Pomoc dla powodzian”