Sześć różnych projektów i mierne niestety zainteresowanie – tak wyglądała piątkowa debata na temat ustawy o zapłodnieniu in-vitro w Sejmie.
Przeczytaj koniecznie: Sondaż dla SE: Polacy za in vitro! Przeciw Kościołowi
Posłowie projekty ustaw znali już wcześniej, w piątek poznać uzasadnienie ich twórców, mieli również ewentualnie decydować, którą wersję ustawy przekazać do dalszych prac. Ustalono dosłownie nić. Dowiedzieliśmy się tylko tego co każdy już wiedział - że PiS (złożyło 2 projekty) jest zdecydowanie przeciw, PO (również 2 projekty) jest w tej sprawie podzielona, a SLD proponuje pełną dostępność metody In-vitro.
PiS daje szansę tylko Gowinowi
Choć atmosfery pracy w Sejmie nie było to pewne wnioski i tak można już dziś wyciągnąć. Skrajne projekty PiS i SLD nie mają najmniejszych szans na wprowadzenie w życie. Szansą na uregulowanie kwestii zapłodnienia pozaustrojowego może być właściwie tylko ustawa przygotowana przez konserwatywne skrzydło PO z Jarosławem Gowinem na czele.
Przypomnijmy: Projekt Gowina jest najbardziej restrykcyjny spośród tych, które dopuszczają in vitro. Poseł PO dopuszcza tworzenie od 1 do 2 embrionów, a mrożenie zarodków tylko w sytuacjach skrajnych. Tym samym automatycznie wyklucza selekcję.
Patrz też: Ks. Franciszek Longchamps de Bérier: Kościół nie dopuszcza in vitro
Taka eliminacja wynika chociażby z sejmowej arytmetyki. PO nie jest w stanie przegłosować samodzielnie jakiejkolwiek ustawy. Głosy PSL-u (podzielonego w sprawie in-vitro) również mogą nie wystarczyć. Platforma musi zatem liczyć na SLD i PiS. Ta druga partia dopuszcza natomiast jakiekolwiek rozmowy wyłącznie na temat ustawy Gowina.