"Super Express": - Minister Grad nie poniesie konsekwencji za to, że nie udało mu się sprzedać stoczni. Premier zapowiedział w lipcu jego dymisję, a teraz się wycofał. Czy rząd zachowuje się wiarygodnie?
Wiesław Kaczmarek: - Takie postawienie sprawy jest mało konstruktywne, bo czy minister zostanie na stanowisku, czy odejdzie, nie poprawi to sytuacji stoczni. Myślę, że to premier Tusk zapędził się w ślepy zaułek, najpierw biorąc czynny udział w negocjacjach w sprawie stoczni, a później wydając różne deklaracje bez pokrycia. Popełniono grzech pychy - nie mając pewności, że projekt zostanie zrealizowany, z góry ogłoszono sukces. Szczególnie w kontekście prób zatkania dziury budżetowej wynoszącej 52 mld zł ten ruch był nieprzemyślany. Z jednej strony grozi się palcem szefowi resortu, że jak nie sprzeda, to pożegna się ze stanowiskiem, a parę tygodni później buduje się nową strategię ratowania płynności budżetu. Nie widzę dobrego wyjścia z tej sytuacji. Rząd mógłby jednak powiedzieć: "Przepraszamy, trochę się zagalopowaliśmy. Źle oceniliśmy czas i miejsce".
- Czyli nie powinniśmy rozliczać ministra Grada z nieudanej prywatyzacji Stoczni Gdyńskiej i Szczecińskiej?
- Moim zdaniem Aleksander Grad jest tylko narzędziem. Jego sytuacja nie jest zbyt komfortowa. Po pierwsze, o stoczni często wypowiadali się szef gabinetu premiera Sławomir Nowak, rzecznik rządu Paweł Graś, a także sam Donald Tusk, a Grad nie mógł przecież im tego zakazać. Rząd zgubiło parcie na szkło. Ostatnio pojawił się też nowy decydent - minister finansów Jacek Rostowski, który uzależnia rozwiązanie własnych problemów z budżetem od działalności ministra skarbu. Grad znalazł się więc mimowolnie w takiej sytuacji, że prywatyzacja jest dziś narzędziem fiskalnym, tzn. rządu nie interesują skutki ekonomiczne prywatyzacji dla kraju, tylko maksymalizowanie wyniku finansowego, żeby zmniejszyć dziurę budżetową. Na resorcie skarbu ciąży więc duża presja. Jednak odpowiedzialność za zdobycie planowanych 37 mld zł z prywatyzacji nie spoczywa na Gradzie. On ma tylko dopilnować, aby dane przedsiębiorstwa były gotowe do sprzedaży. Nie można go winić za to, że nie pojawiła się firma, która mogłaby kupić dane przedsiębiorstwo. Za to odpowiedzialny jest rynek. Co więcej, minister Grad trafił na ciężki okres kryzysu gospodarczego, na czas zwiększonego ryzyka, jeśli chodzi o prywatyzację. Można mieć jednak pretensje, że nie zdążono przygotować na czas ofert sprzedaży.
Wiesław Kaczmarek
Minister Skarbu Państwa w rządzie Leszka Millera