- Teraz będę spał spokojnie i co najważniejsze, cicho - cieszy się mężczyzna. - No i żona się nie wyprowadzi do drugiego pokoju. Bo co to za małżeństwo, które nie spędza nocy razem - dodaje.
O specjalistach ze Słupska pan Stanisław usłyszał w telewizji. W miejscowym szpitalu powstał oddział leczenia chrapania i bezdechu. Takich ośrodków w Polsce jest kilka. Mężczyzna zgłosił się natychmiast. Został położony do łóżka, oklejony czujnikami i mikrofonami. W nocy zarejestrowały one, ile razy pan Stanisław chrapał i wykryły przyczynę. Potem już tylko skierowanie do laryngologa i po problemie.
- Chrapanie jednej osoby może być zmorą dla całej rodziny. A dla chrapiącego jest niebezpieczne - mówi Jan Gawroński (24 l.), technik badań snu. - Kiedy dochodzi do bezdechu, człowiek może nawet umrzeć. Diagnozujemy u nas tę chorobę, by pacjentowi wskazać metodę leczenia - tłumaczy.