- Pani Violetta cały dzień bardzo dobrze się czuła. Rano zjadła śniadanie, chodziła po domu. Wieczorem zapytała mnie, jaka jest pogoda, powiedziałam jej, że trochę pada. Stwierdziła, że pójdzie się położyć - opowiada opiekunka słynnej piosenkarki Elżbieta Budzyńska. To ona przez ostatnie lata jako jedyna miała dostęp do artystki. - Gdy wieczorem zapukałam do jej pokoju, żeby zapytać, co ma ochotę zjeść na kolację, nie usłyszałam odpowiedzi. Zobaczyłam, że nie oddycha, była jeszcze ciepła, szybko zadzwoniłam po pogotowie - dodaje.
Dlaczego zmarła wielka artystka? Na razie nie wiadomo. - Dopiero po sekcji zwłok, która będzie w czwartek, poznamy szczegóły - mówi prokurator Anna Gałkowska z Prokuratury Rejonowej w Kłodzku.
Przyczynę śmierci chce jak najszybciej poznać syn Villas, Krzysztof Gospodarek (55 l.). Choć przez matkę był odsunięty na bok, wczoraj rano pojawił się w Lewinie Kłodzkim.
- Chciał się pożegnać z matką - mówi Małgorzata Gospodarek, synowa Villas. - Wiedzieliśmy, że dojdzie do takiego nieszczęścia. Chcieliśmy się nią zająć, zawiadamialiśmy prokuraturę, ale napotykaliśmy same utrudnienia. Teraz też chcemy wiedzieć, co się z nią działo, czy miała odpowiednią opiekę - dodaje zrozpaczona.
Wszystko wskazuje na to, że nie działo się najlepiej. Ewa Ścierzyńska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Świdnicy, przyznała, że będą sprawdzane warunki mieszkaniowe i sanitarne, w jakich żyła Violetta Villas.
- Okoliczności, jakie zastał prokurator na miejscu, skłoniły go do wszczęcia postępowania - powiedziała Ścierzyńska.
Wciąż ustalane jest miejsce pochówku gwiazdy. Ministerstwo Kultury już wystosowało pismo, aby artystka została pochowana na warszawskich Powązkach. Ale syn artystki po rozmowie z wójtem skłania się, aby pogrzeb odbył się w Lewinie, a sama Villas została pochowana w grobie rodzinnym. Podobno taka była jej ostatnia wola.