W TVP kłamie się na rozkaz

2009-05-13 7:00

TVP znów ma problem! Tym razem z Tomaszem Lisem (43 l.). Ten popularny showman wytoczył przeciwko swojemu pracodawcy najcięższe działa. Publicznie zasugerował, że w TVP kłamie się na rozkaz. Co teraz zrobią władze telewizji, które co miesiąc wypłacają showmanowi gigantyczne pieniądze? Oficjalnie udają, że nic się nie stało. Ale nieoficjalnie przyznają, że Lis przegina.

Tomasz Lis odbierając kolejnego w swojej karierze telewizyjnego Wiktora, wziął w obronę zwolnioną niedawno z TVP swoją żonę Hannę. - Bardzo dziękuję osobie, która nie tylko mnie wspiera, ale która w najprostszy, najzwyklejszy sposób pokazała, jaki jest sens dziennikarstwa. A sensem (...) jest mówić prawdę, nigdy nie kłamać, a już nie kłamać na rozkaz. Haniu!

Niemal wszyscy odebrali te mocne słowa jako atak na kierownictwo telewizji publicznej. Jan Piński (30 l.), szef "Wiadomości", w których pracowała Hanna Lis, nie czuje się jednak dotknięty wypowiedzią Lisa. Zapytany wprost, czy w kierowanym przez niego programie kłamie się na rozkaz, odpowiada: - W "Wiadomościach" TVP na rozkaz mówi się tylko prawdę, nawet jeżeli jest dla kogoś niewygodna i próbuje się jej nie przeczytać.

A to właśnie zmiana treści komunikatu odczytanego w głównym wydaniu "Wiadomości" była jedną z przyczyn zwolnienia Hanny Lis.

Tomasz Lis, ujmując się za żoną, wszedł z TVP na wojenną ścieżkę. Z telewizją, dla której produkuje program i która płaci mu gigantyczne pieniądze (podobno nawet ponad 100 tys. zł).

- To co powiedział Lis, wymagałoby udowodnienia. Mocnych dowodów pewnie nie ma, więc wcale nie byłbym zdziwiony, gdyby TVP pomyślała o jakimś rodzaju odwetu - mówi prof. Wiesław Godzic, medioznawca. Jego zdaniem sytuacja jest coraz bardziej paranoiczna. - Widać wyraźnie, że Tomasz Lis ma kłopot. Jeśli bowiem uważa, że firma, w której pracuje, łamie zasady, to po prostu powinien z niej odejść - przekonuje prof. Godzic.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki