Nowe, rosyjskie wagony, których w Warszawie wciąż przybywa, miały być zbawieniem dla warszawiaków dojeżdżających do pracy w ścisku i duchocie. Niestety, sygnały od naszych Czytelników jednoznacznie wskazują na to, że tak zwane "metro z buzią" okazało się bublem! I to takim, w którym można się ugotować żywcem. - W nowym metrze jest zdecydowanie za duszno, zwłaszcza gdy wsiądzie dużo ludzi - ociera pot z czoła zmęczona warszawianka Iryna Harasym (29 l.). - Kiedy nie ma gdzie usiąść, często wydaje mi się, że za chwilę zemdleję. Co za duchota! - kobieta próbuje wachlować się gazetą i nie paść z gorąca.
Zdarza się, że pasażerowie jak widzą, że na stacje wjeżdżają nowe składy, wolą poczekać na kolejny pociąg, niż jechać w duchocie.O całej sytuacji wiedzą władze Metra. - Stare wagony mają zwykły nawiew, a nowe klimatyzację mechaniczną - tłumaczy rzecznik Warszawskiego Metra Krzysztof Malawko (54 l.). - Powietrze z zewnątrz tłoczone jest do środka, a cały mechanizm uruchamia kierujący pociągiem - dodaje. Szkoda tylko, że maszyniści tego nie robią, a przez to pasażerowie podróżują w potwornej duchocie.