Nie była uprawa na tzw. własne potrzeby z dwoma doniczkami pod grzejnikiem. Samej rozdzielni prądu nie powstydziliby się w małej fabryczce. Plantację 560 krzaczków konopi indyjskich prowadzona była w niezamieszkałym domu. – Mamy zidentyfikowanego właściciela tego domu. Nie wiemy jeszcze, czy w prowadzenie tej plantacji było zaangażowanych więcej osób. Zasadniczo z uwagi na dobro śledztwa powstrzymujemy się z podawaniem jego szczegółów – zastrzega podkom. Łopocki.
Konopie uprawiane były zgodnie ze sztuką agrotechniczną, ziemia była nawożona, roślinki systematycznie i odpowiednio podlewane. Sama instalacja wygrzewająca powietrze, konopie nie lubią zimna, potrzebowała sporo prądu, skoro miała parę kilowatów mocy. Lampy muszą grzać krzaczki konopi co najmniej przez 20 godzin na dobę. Możliwe –policja nie zaprzecza, ani nie potwierdza – że właściciel poletka z zielskiem pobierał prąd na lewo. Śledczy nie oszacowali jeszcze wartości krzewów konopi. Można założyć, że w grę wchodzi kilkaset tysięcy złotych. Gdy w rękach policji znajdzie się poszukiwany „plantator”, przekona się, jak mu będzie groziła kara. Uprawiający zielsko z Pomorza mogą spędzić za kratkami nawet i 10 lat.