- Powinni lepiej planować budżet - mówi Wanda Pawłowicz, rzecznik mazowieckiego oddziału NFZ.
Rodzice dzieci, które dziś dostaną skierowanie do okulisty czy alergologa, mogą się mocno zdziwić w rejestracji. W przyszpitalnych przychodniach specjalistycznych najbliższe wolne terminy to początek przyszłego roku. A i tu trzeba być bardzo czujnym, bo niebawem zacznie brakować miejsc i na pierwsze półrocze 2013 roku. W całej stolicy tylko cztery poradnie oferują specjalistyczną opiekę dla dzieci. W jednej z takich przychodni na wizytę u okulisty trzeba czekać do marca. W drugiej zapisy ruszają od grudnia. W kolejnej właśnie ruszyły, ale kolejka nie ma końca. Pojedyncze terminy trafiają się tam, gdzie ktoś akurat zrezygnował. Albo poszedł się leczyć prywatnie, bo tak jest szybciej, ale niestety drożej.
- Chorowanie w tym kraju to naprawdę koszmar. Problem ze specjalistami jest ogromny. Jeżeli się nie ma pieniędzy, to trzeba się uzbroić w cierpliwość. Na wizytę u alergologa musiałam zapisać dziecko z półrocznym wyprzedzeniem - skarży się Anna Kołodziejska (33 l.), mama 4-letniej Zosi.
Problem nowy nie jest. Co roku jesienią, a nawet już na początku półrocza w przychodniach zaczyna brakować miejsc. Jak to możliwe? - Specjalistów ciągle brakuje. Ale każda placówka medyczna ma określony budżet i tak powinna zaplanować wizyty w poradniach specjalistycznych, by równomiernie przez cały rok wykorzystywać środki finansowe z NFZ. Wówczas nie byłoby większych problemów z brakiem miejsc - tłumaczy Wanda Pawłowicz, rzecznik mazowieckiego oddziału NFZ. - Planowanie wizyty u okulisty za pół roku to przecież bzdura. Zapisy powinny odbywać się codziennie, by pacjent, który dziś dostanie skierowanie, nie musiał miesiącami czekać na wizytę - dodaje.