- To miejsce Niemcy mogli zaminować - komentował rekonesans wojskowych specjalistów Michał Woźnica z Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego. Właśnie dlatego przed przystąpieniem do prac poszukiwawczych z użyciem ciężkiego sprzętu należało dokładnie zbadać topografię terenu. Dokonali tego saperzy. Ale oprócz nich miejsce rzekomego ukrycia Złotego Pociągu spenetrowali eksperci od broni chemicznej. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że nie wykluczają, iż hitlerowcy ukryli tu ładunki z gazami bojowymi. A to mogłoby znakomicie skomplikować akcję poszukiwawczą.
Tymczasem minister Siemoniak tonuje zbiorowy entuzjazm w sprawie skarbu nazistów. - Stwierdzenie, że wojsko już szuka Złotego Pociągu, jest wyolbrzymione. Oględzin dokonali specjaliści i to oni muszą teraz określić, czego potrzeba, aby podjąć poszukiwania - powiedział.
Dlaczego więc raport z oględzin został utajniony? Dlaczego wojsko podało tylko, że posługiwano się aparaturą "inną, niż ta posiadana przez geologów"? - Bo im mniej szumu wokół tej sprawy, tym lepiej - usłyszeliśmy od zaangażowanych w sprawę osób.
Tymczasem oliwy do ognia dolewają sami odkrywcy skarbu - Piotr Koper i Andreas Richter. Jeszcze wczoraj sugerowali, że niezbitym dowodem na istnienie pociągu jest jego zdjęcie wykonane georadarem. Dzisiaj to zdjęcie ma przedstawiać już tylko... podziemny tunel. Może więc wojsko ma rację, że nadało sprawie klauzulę tajności?
Zobacz: Raport o złotym pociągu na biurku szefa MON. Lada dzień zaczną się prace
Czytaj: Znaleźli złoty pociąg, mają kłopoty!
Najlepsze wideo: tv.se.pl