Wypadek w przedszkolu niepublicznym "Małe Smerfy" w Wadowicach miał miejsce w środę 8 czerwca 2016 roku. 2,5-letni chłopiec spadł z huśtawki podczas zabawy w ogródku. Dziecko doznało rany w głowie w okolicy potylicy. Tuż po wypadku opiekunka skontaktowała się rodzicami malucha. W czasie, gdy ojciec był w drodze do przedszkola z rany w głowie chłopczyka sączyła się krew. - Zadzwonili do nas, że był wypadek i odebraliśmy syna po 45 minutach. W tym czasie ranę przemywano synowi wodą z kranu – słowa wzburzonego ojca przytacza portal wadowice24.pl. Mężczyzna uważa, że opiekunki niewłaściwie zajęły się jego dzieckiem. Dopiero po przybyciu do przedszkola rodziny 2,5-latek został przetransportowany na SOR w Wadowicach. Stamtąd przewieziono go do Szpitala Dziecięcego w Prokocimiu.
Upadek z huśtawki spowodował obrzęk śródczaszkowy, wstrząśnienie mózgu oraz głęboką na centymetr ranę w głowie. Gdyby nie działania lekarzy w Prokocimiu życie malucha mogło być zagrożone. Teraz stan chłopca jest stabilny, ale wciąż przebywa w szpitalu.
Tuż po zdarzeniu do prokuratury wpłynęło zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa. Tam zostanie zbadane, czy wypadku w przedszkolu w Wadowicach można było uniknąć, czy opieka nad dzieckiem była wystarczająca, a zachowanie przedszkolanki odpowiednie do sytuacji. Prokuratura sprawdzi również, czy huśtawka była odpowiednio zabezpieczona, czy posiadała atesty oraz czy została bezpiecznie zamontowana tak, by nie stwarzać zagrożenia dla życia i zdrowia podopiecznych "Małych Smerfów".
ZOBACZ: 60 tysięcy złotych zdefraudowane przez przedszkolanki