Lech Wałęsa jeździ po świecie, chwali się w Internecie fotkami z Florydy i odbiera nagrody jedna za drugą. Ostatnio wręczono mu w Berlinie nagrodę "Złotej Kury". Przy okazji doszło do awantury. Grupka z klubu "Gazety Polskiej" z Berlina wykrzykiwała na Wałęsę "Bolek!" i "Zdrajca!". Wałęsa nie reagował, ale mocno się zdenerwował. Na swoim blogu odpisał "bezczelnym karłom", jak ich nazwał. Pokazał, kto tu jest cysorzem i ma klawe życie.
"W nagrodach, doktoratach, brawach na stojąco i zaproszeniach na wygłoszenie wykładów zajęte na następne 10 lat, a jakie pieniądze (pisownia oryginalna). Ty przez całe życie nie zarobisz więcej niż moja jedna godzina wystąpienia. Ciebie i Twojej mądrości nikt nie chce słuchać, nawet własna Żona, a ja nie jestem w stanie zrealizować wszystkich zaproszeń, na wszystkich kontynentach" - przechwalał się.
Wałęsa trochę racji ma, bo np. za występ na imprezie u McDonaldsa czy przed pracownikami Biedronki w kraju pobiera od 50 tys. do 100 tys. zł. Lepiej zarabia za granicą, bo od 50 tys. do 100 tys. euro (ok. 200-400 tys. zł) i dodatkowo ma lot klasą biznes oraz dobry hotel. I niech ma. Tylko nie wypada, by były prezydent tak poniżał rodaków.