Pierwsza dama stolicy woli swojskie klimaty. Najchętniej jeździ na Mazury i nad nasz rodzimy Bałtyk. Tegoroczny urlop, podobnie jak w ubiegłym roku, spędziła na Wybrzeżu Słowińskim. Z mężem Andrzejem (63 l.) oraz wnuczkami Helenką (3 l.) i Stefkiem (5 l.) przez blisko dwa tygodnie mieszkali w chacie zaprzyjaźnionego rybaka. Bez specjalnych wygód, za to w pobliżu piaszczystej plaży, na której maluchy mogły baraszkować.
Pani prezydent przyznała się nam, że były to pierwsze wakacje, podczas których doglądała pociech sama, bez córki Dominiki (32 l.) i jej męża Łukasza (31 l.).
- Dzieciaki są coraz bardziej samodzielne i mają tyle energii, że była to naprawdę ciężka praca - śmieje się Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Choć pogoda, jak to nad Bałtykiem, była nieco kapryśna, cała czwórka bawiła się świetnie. Jako że piasku było pod dostatkiem, Helenka i Stefek zaangażowali dziadków do budowy zamków. Nie obyło się też bez wspólnego czytania bajek i spacerów.
- Oczywiście zjedliśmy też mnóstwo lodów, ale dzieciaki obiecały, że nie będą się tym chwalić rodzicom. Nie byliby pewnie zadowoleni, że zbytnio rozpieszczamy je słodyczami - mówi nam w tajemnicy pani prezydent.
Hanna Gronkiewicz-Waltz przyznaje, że urlop z wnukami miał dla niej szczególne znaczenie. - Ze względu na obowiązki służbowe nie poświęcam im wystarczająco dużo czasu, dlatego te dwa tygodnie były dla mnie bardzo ważne - wyjaśnia. - Już jednak rzuciłam się w wir pracy, której, proszę mi wierzyć, jest bardzo dużo - dodaje.