29 maja 2010 r. Arek, wtedy 18-latek, wspólnie z ze znajomymi wracał nocą do domu. Niestety, samochód wypadł z drogi, koziołkował kilka razy. Koleżanka Arkadiusza nie przeżyła wypadku, on sam zaś wypadł z auta i doznał ciężkich obrażeń. Rankiem panią Ilonę obudziło pukanie do drzwi. - Przyjechał policjant z informacją, że doszło do tragedii - opisuje matka. - Oprócz obrażeń wewnętrznych Arek doznał ciężkiego uszkodzenia mózgu. Może słyszy, co do niego mówię, ale nie jest w stanie nawet się uśmiechnąć - mówi, gładząc syna po włosach.
Po kilku miesiącach spędzonych w szpitalu chłopak trafił do zakładu opiekuńczo-leczniczego w Bychawie. Pani Ilona była u niego codziennie. Cztery lata temu zrezygnowała z pracy, by móc spędzać z nim więcej czasu. Starała się o odszkodowanie z OC kierowcy, ale z miernym skutkiem. - To była kpina - wspomina wysokość odszkodowania i renty, jaką jej zaproponowali.
Dwa lata temu odwiedzili ją pracownicy Europejskiego Centrum Odszkodowań EuCO, oferując pomoc. - Udało im się wywalczyć naprawdę spore pieniądze. Nie musieliśmy jeździć po szpitalach i sądach, dostarczać dokumentów itp. Wszystko zrobili za mnie - cieszy się pani Ilona.
Teraz ich świat wygląda inaczej. Pani Ilona zabrała syna z zakładu opiekuńczego, kupiła mieszkanie, do tego sprzęt rehabilitacyjny i auto, którym wozi Arka. Najbardziej dumna jest z tarasu, jaki wybudowała przy balkonie. - Dzięki temu syn może patrzeć na świat nie tylko przez szybę w oknie - mówi ze łzami w oczach. Sprawa nie jest jeszcze zamknięta. Firma wciąż stara się o wyższe zadośćuczynienie dla Arka i jego rodzeństwa.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Olsztyn. Dwie osoby spłonęły. Wypadek czy celowe podpalenie?