Przez długi czas Pawlak jako wicepremier był wożony służbową limuzyną. Gdy jednak stracił rządowy samochód, sam musiał zasiąść za kółkiem. No i padł na niego lęk. Bo posłowie słyną z tego, że mają ciężką nogę i notorycznie łamią przepisy drogowe.
Patrz: Pawlak chce rozbić drugiego tupolewa
Jak działa antyradar?
W pięknym mercedesie, którym jechał Pawlak, zauważyliśmy zamontowany antyradar. Gdy auto zbliża się do fotoradaru, urządzenie ostrzega o tym i kierowca ma czas, by zwolnić. Taki sprzęt kosztuje od 1,9 do 7 tys. zł. Problem w tym, jest to nielegalne.
- Można je kupić, ale nie można zamontować w samochodzie. Kierowca popełnia wtedy wykroczenie, za które nakłada się mandat - mówi Mariusz Sokołowski (41 l.), rzecznik komendanta głównego policji.
Czytaj: Policyjne "suszarki" mierzą prędkość "na oko"!
Gdyby policja znalazła u Pawlaka antyradar, groziłby mu mandat 500 zł i 3 punkty karne. Tyle że byłego premiera nie można ukarać ani za przekroczenie prędkości, ani za wożenie antyradaru. Były szef PSL ma bowiem immunitet.
Po co więc wydawać pieniądze na antyradar? Pawlak nie odbierał wczoraj od nas telefonów, nie odpowiadał na esemesy. Nie zastaliśmy go także w biurze poselskim, straży pożarnej ani w fundacji Polski Kongres Gospodarczy, której jest prezesem.
Polub se.pl na Facebooku