Kilka dni temu kraj obiegła oburzająca informacja. Nasz były prezydent został zatrzymany i sponiewierany na lotnisku w Londynie. Twierdził on, że nie było to zupełnie z jego winy. Na lotnisku Heathrow w Londynie został poddany rutynowej kontroli, co bardzo nie spodobało się politykowi.
A jednak - winne wszystkiemu były 4 butelki, po 1,5 litra każda, bardzo drogiego szampana. Lech Wałęsa beztrosko wrzucił je do bagażu podręcznego - ujawnił Tygodnik Powszechny.
PRZECZYTAJ: Widział jak sponiewierali Wałęsę. "Tak nie robi się z prezydentem"
Pracownicy polskiej ambasady w Londynie starali się wytłumaczyć, że byli urzędnicy państwowi nie są zwalniani z kontroli bagażowej. Polityk musiał więc przejść takie same procedury, jak każdy obywatel, podróżujący po świecie.
PRZECZYTAJ TEŻ: Dyplomatyczna WOJNA o MAJTKI Lecha WAŁĘSY
Wałęsa nie chciał przyznać się, że celnicy mieli powody, żeby go zatrzymać. To, iż wnosił na pokład zbyt wiele alkoholu, jest tu dość istotny. A były prezydent całą sytuację starał się wytłumaczyć tym, że brytyjskie władze po prostu "nie lubią Polaków"...