Wszystko zaczęło się od wywiadu dla włoskiego dziennika "La Repubblica", w którym na kilka dni przed beatyfikacją Jana Pawła II legendarny przywódca Solidarności pokusił się o ocenę zasług Ojca Świętego.
Po tym jak padło stwierdzenie: „Bardzo wiele zawdzięczamy papieżowi, ale nie przesadzajmy” na Wałęsę wylała się fala krytyki, że umniejsza rolę papieża Polaka w obalaniu komunizmu.
- Miałem na myśli tylko to, co było faktem. Ojciec Święty zjednoczył nas do modlitwy, a opozycja wykorzystała to i poprowadziła Polaków do boju. Te dwa czynniki złożyły się na nasze zwycięstwo – próbował opanować emocje były prezydent.
Patrz też: Sławomir Jastrzębowski: Wałęsa ważniejszy od papieża
Zjednoczenie Polaków do modlitwy obrało formę narodowego zrywu, w którym podkreślił także swoją rolę. - To Polacy pod moim przewodem, przede wszystkim, a potem inne narody, fizycznie wykonali tę pracę. I to się złożyło na zwycięstwo nad komunizmem – podsumował.
Zdaniem Wałęsy bez Ojca Świętego komuniści nigdy by nie pozwolili na aktywność przeciwników systemu.
- To byłoby niemożliwe bez Ojca Świętego, ale też Ojciec Święty sam nie wykonałby tego zadania – zakończył laureat Nobla.