Jakby tego było mało, o czym pisaliśmy w weekendowym "Super Expressie", że emeryci i renciści dostaną skandalicznie małe podwyżki, to na całej operacji rząd zaoszczędził 640 mln zł. Bo przez niekorzystną dla starszych Polaków sytuację mógł wydać na waloryzację ich świadczeń mniej pieniędzy, niż początkowo zakładał w budżecie. Nic dziwnego, że seniorzy i seniorki z całego kraju apelują do ministra finansów Jacka Rostowskiego (62 l.): oddaj nam te pieniądze!
Helena Wilczewska (69 l.) z Białegostoku:
- W rządzie nikt nie myśli o tym, że emeryt po 40 latach pracy musi przeżyć miesiąc za 1000 zł i liczy każdy grosz. Mnie czasem brakuje 10 groszy, aby chleb kupić. Co nam, emerytom, pozostaje? Chyba tylko śmiertelny zastrzyk.
Wanda Makowiecka (70 l.) z Koszalina:
- Nie wolno oszczędzać na emerytach. To, co nam się należy, powinno trafić do naszych kieszeni. Rząd nie powinien łatać dziury budżetowej pieniędzmi, które sam planował nam, emerytom, wypłacić. Sam pokazuje, że nie można mu ufać.
Daniela Szczepan (80 l.) z Wrocławia:
- Panie premierze, oddaj te pieniądze emerytom, bo one są nam potrzebne. Starszym ludziom ciężko się żyje, a dodatkowy grosz to np. wykupione leki. Przecież od tego powinna być waloryzacja, aby ulżyć nam w trudnych czasach.
Łucja Szerenos (74 l.) z Białegostoku:
- Rząd jak zwykle podzieli zabrane emerytom pieniądze między siebie, a nam zostawią to, co z nosa spadnie. Pracowałam 25 lat jako sprzątaczka, mój zmarły mąż przepracował 40 lat na budowie i teraz dostaję 1100 zł emerytury, a przecież leki, jedzenie i opłaty wciąż drożeją.
Henryk Kościelnik (66 l.) z Wrocławia:
- Wszyscy wiedzą, że emeryci są najbiedniejszą grupą w całym kraju. Panie premierze, może nam pan poprawić jakość życia. Niech pan te pieniądze przeznaczy na emerytów. Byłoby skandalem, gdyby zostały wydane na coś innego, np. na armię urzędników.
Zofia Nowak (60 l.) z Koszalina:
- Te pieniądze powinny trafić do kieszeni emerytów. Nie mówię, że do wszystkich, ale do tych z najniższą emeryturą, którzy miesiąc muszą przeżyć za kilkaset złotych. To byłoby najsprawiedliwsze, a do tego ci najbiedniejsi emeryci odczuliby różnicę w swoich domowych budżetach.
Teresa Krasowska (77 l.) z Białegostoku:
- Znowu skończyło się na obietnicach. Tak jest co roku. Z emerytami nikt się nie liczy. Okradają nas bez mrugnięcia okiem i wszystko zabierają dla siebie. Nikogo nie obchodzi, że po 30 latach ciężkiej pracy w fabryce włókienniczej dostaję 1300 zł emerytury, a ceny wszystkiego ciągle rosną.
Marianna Domańska (77 l.) z Wrocławia:
Panie premierze, te pieniądze daj nam. Zresztą były obiecane. Nieładnie byłoby przeznaczyć je na coś innego. Musimy jakoś żyć, a większa emerytura pomogłaby nam w tym. Jak można oszczędzać na najstarszych Polakach?