Wydawało się, że wszystko jest już dawno dogadane, a politycy partii Janusza Palikota postępują według z góry ustalonego scenariusza. A jednak na razie transseksualnej rewolucji w Sejmie nie będzie! Po tym jak posłowie w głosowaniu nie zgodzili się na odwołanie Nowickiej, ona sama nie zrezygnowała z pełnienia funkcji. Choć jeszcze niedawno politycy RP zapewniali, że tak się stanie.
- Będę ją przekonywał do tego, by złożyła rezygnację, zgodnie z naszymi ustaleniami. Myślę, że jako osoba honorowa i wartościowa dotrzyma słowa - mówił w czwartek Palikot. Zdziwienia decyzją Nowickiej nie krył też Robert Biedroń (37 l.), który twierdzi, że na spotkaniu z posłami RP obiecała oddać fotel. - Wanda obiecała, że nawet jeśli zostanie obroniona przez Sejm, to zrezygnuje z tej funkcji - mówił wczoraj.
Co wpłynęło na taką decyzję Nowickiej? - Czułam się potraktowana instrumentalnie ( ). Nie ma merytorycznych podstaw, by składać rezygnację - tłumaczyła pokrętnie marszałkini. Tak naprawdę nie o honor jednak chodziło, ale o pieniądze. Każdego miesiąca na konto wicemarszałka wpływa prawie 15 tys. zł, czyli o 3 tys. więcej niż szeregowego posła. Ponadto ma do dyspozycji służbową toyotę avensis z kierowcą. Do tego dochodzą też inne przywileje, m.in. zwrot kosztów zakwaterowania w Warszawie, zwrot kosztów paliwa, darmowe podróże komunikacją publiczną, pociągami i samolotami oraz 12 tys. zł miesięcznie na biuro. Nie wspominając o gabinecie.
Wanda Nowicka przehandlowała dane wyborcom słowo za kilka tysięcy i limuzynę z kierowcą. Wstyd! Straszny wstyd!